W 2014 roku sekretarka Belana zaniosła zdjęcie jego rodziców do salonu tatuażu w Emu Plains - pracownicy salonu mieli zaprojektować tatuaż, który następnie został umieszczony na ciele mężczyzny. Następnego dnia do salonu przyszedł sam Belan, który poinformował, że tatuaż bardzo spodobał się jego matce, która była zachwycona tym, że wygląda na nim jak "młoda i piękna kobieta". Belan zapłacił za tatuaż 432 dolary używając do tego swojej związkowej karty kredytowej.

Zeznając przed komisją związkową badającą sprawę Belan wyjaśnił, że musiał płacić służbową kartą, ponieważ w pobliskim bankomacie nie było pieniędzy, a jego prywatna karta kredytowa została w biurze. Zapewnił też, że polecił swojej bratanicy, odpowiedzialnej za wydatki jego biura, zwrot pieniędzy. - Nigdy nie okradałem związku - zapewnił.

Okazuje się, że Belan służbową kartą kredytową zapłacił jednak nie tylko za tatuaż, ale również za rejs, wynajem mieszkania i konto w serwisie randkowym.

Związkowa komisja nadal bada jego sprawę.