Sama Hillary Clinton po szokującej klęsce wyborczej uciekła w spiskowe teorie. O swoją przegraną obwiniła dyrektora FBI Jamesa Comeya, który niespełna dwa tygodnie przed wyborami wznowił śledztwo w sprawie jej e-maili. To nic, że szybko (i bez sprawdzania materiału dowodowego) ogłosił, iż nie ma podstaw do postawienia Hillary nowych zarzutów. Straconego poparcia wyborców nie udało się już odzyskać. Sama afera była zaś zbyt duża, by ją zamieść pod dywan. Oto bowiem u skompromitowanego aferami seksualnymi byłego kongresmena o zabawnym nazwisku Anthony Weiner („weiner" to w slangu „wacek" lub „parówka") znaleziono 650 tys. e-maili Hillary z Departamentu Stanu, w tym wiadomości o klauzuli „tajne". To znalezisko to efekt śledztwa w sprawie wysyłania przez Weinera sprośnych SMS-ów do piętnastolatki, a sam Weiner to mąż Humy Abedin, bardzo bliskiej współpracowniczki Hillary Clinton, oskarżanej przez spiskologów o rodzinne związki z Bractwem Muzułmańskim i bycie kochanką Hillary. Przecieki z FBI sugerowały przy tym, że maile pani Clinton były prawdopodobnie czytane przez pięć zagranicznych agencji wywiadowczych. Rosyjskie tajne służby ponoć pokazywały włoskim maile Clinton dotyczące zamachu na konsulat USA w Bengazi. To był jasny sygnał, że FBI nie życzy sobie w Białym Domu kogoś, kto może stanowić wielkie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA. Źródłem niepokoju szefostwa FBI mogło być przyjmowanie przez Fundację Clintonów pieniędzy od obcych rządów oraz kompromitujące Clintonów materiały, jakie zgromadziły obce służby.

Te wybory pokazały też, do jakiego stopnia mainstreamowe media amerykańskie są w stanie służyć interesom jednej grupy politycznej. Z maili ujawnionych przez portal WikiLeaks wiadomo, że reporterzy CNN przekazywali sztabowcom Hillary Clinton pytania, które miały jej zostać zadane podczas debat prezydenckich. Konsultowali też z Narodowym Komitetem Demokratów (DNC) pytania zadawane podczas wywiadów z Donaldem Trumpem i jego republikańskim rywalem w prawyborach Tedem Cruzem. Media głównego nurtu całkowicie zaś przemilczały rewelacje ujawnione przez WikiLeaks, pochodzące z maili z DNC oraz Johna Podesty, szefa kampanii Clinton. A z maili tych wyłaniał się cały zestaw brudnych sztuczek stosowanych przez sztab kandydatki demokratów (np. dotyczących intryg pozbawiających Berniego Sandersa partyjnej nominacji czy też prób wrobienia Trumpa w skandal seksualny). Widać było w nich także pogardę, jaką ci ludzie czują nawet wobec własnego elektoratu. Najwięcej ironicznych komentarzy wywołało jednak zaproszenie skierowane do Podesty przez znaną artystkę Marinę Abramović. Było to zaproszenie na performance bądź rytuał znany jako spirit cooking. Jego uczestnik nacina sobie kciuk nożem i bazgrze po ścianie własną krwią zmieszaną z moczem, kałem i innymi płynami fizjologicznymi. Dla jednych to sztuka nowoczesna i niegroźny performance, ot jeden z idiotyzmów, którym oddają się bogate snoby ze Wschodniego Wybrzeża. Niektórzy jednak dopatrują się w tym okultystycznego rytuału, któremu oddawał się kilkadziesiąt lat temu Aleister Crowley, najsłynniejszy XX-wieczny satanista. Niezależnie od natury imprez u Abramović, nie sposób było się nie uśmiechnąć, czytając mail wysłany przez Podestę następnego dnia po tym „rytuale". Skarżył się w nim, że w palec wdało mu się zakażenie.

Spiskolodzy dopatrzyli się też w mailach Podesty słów kodowych używanych przez... pedofilów. „Ktoś zostawił w biurze chusteczkę z mapą pizzy. To któryś z was?" – pytał Podesta w jednym z maili. „Będę w mieście. Nie potrzebuję pizzy" – oznajmiał w innym. „Zamiast pasty i cudownych sosów był tam cudowny, kuszący wybór serów" – pisał o pewnym przyjęciu jego współpracownik. Wynikało z tych maili, że Podesta i jego ludzie naprawdę kochają pizzę. Jednakże w pedofilskim slangu „pizza" to nieletnia dziewczyna, „pasta" to mały chłopiec, „ser" to mała dziewczynka, „sos" to orgia, a wspomniana chusteczka o określonych barwach i wzorze to sposób komunikacji wizualnej określający preferencje pedofila, np. sado-maso. No cóż, może to być idiotyczna nadinterpretacja, ale znalazł się tam również mail mówiący wprost o dostarczeniu na imprezę w jacuzzi chłopców w wieku 7, 9 i 11 lat. Tak się też złożyło, że „Washington Post" tuż po publikacji tych maili zdjął ze swojego internetowego archiwum artykuł o kolekcji dzieł sztuki Johna Podesty, w której miały się znajdować „artystyczne" zdjęcia nagich nastolatków. Szybko wypomniano Podeście znajomość z miliarderem i pedofilem Jeffreyem Epsteinem (na jego imprezy na „Wyspie Orgii" ponad 20 razy latał Bill Clinton samolotem znanym jako „Lolita Express") oraz byłym republikańskim przewodniczącym Izby Reprezentantów Dennisem Hastertem, który też był bohaterem afery pedofilskiej. Korupcja, pedofilia i satanizm? Te wybory prezydenckie naprawdę były wyjątkowe...