Monika Jaruzelska, córka generała Wojciecha Jaruzelskiego, który w 1981 roku wprowadził w Polsce stan wojenny, w poniedziałek zapowiedziała start w najbliższych wyborach samorządowych. Będzie kandydowała z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Do tej pory broniłam się przed polityką, ale teraz polityka bardzo weszła w moje życie. Czuję się zobowiązana, żeby stawać w obronie rodzin wojskowych, dotkniętych ustawą degradacyjną - mówiła.
Do słów Jaruzelskiej o unikaniu polityki nawiązał w radiowej Trójce Leszek Miller. - Ja zresztą z panią Jaruzelską rozmawiałem już kilka lat temu o jakimś zaangażowaniu politycznym, ale ona wtedy nie miała takich pragnień. Teraz z oczywistych powodów zmieniła opinię. To dla SLD i w ogóle dla polskiej polityki może być bardzo dobre i ciekawe rozwiązanie - mówił.
Miller zapowiedział, że Jaruzelska wystartuje w wyborach albo do rady Warszawy, albo do sejmiku Mazowsza. - A myślę też, że byłoby dobrze, gdyby ubiegała się o przyszły mandat poselski, startując do Sejmu - zasugerował.
Jaruzelska zapowiadała, że zdecydowała się wejść do polityki i "głównie zająć się sprawą ustawy degradacyjnej" Według niej ustawa "otworzyła furtkę na to, żeby wojsko było upokarzane, żeby władza wykorzystywała to przeciwko samodzielnemu myśleniu wojska".
Leszek Miller zastrzegł tymczasem, że SLD nie jest partią, która zajmuje się tylko PRL-em. - Gdyby SLD zajmowało się tylko tym, to można byłoby taką tezę postawić. Ale przecież tak nie jest. Natomiast każda partia polityczna stara się docierać do rozmaitych grup elektoratu i to, że Sojusz odwołuje się do tych grup społecznych, które są w jakiś sposób emocjonalnie związane z okresem Polski Ludowej, to nic złego - mówił.