Według prokuratury na początku lutego 2017 r. sędzia Robert W. z wrocławskiego sądu apelacyjnego wspólnie z żoną ukradli z Media Marktu w Wałbrzychu sprzęt o łącznej wartości 2,1 tys. zł: głośniki, pendrive'y i kabel. Dwa dni po pierwszej kradzieży Robert W. miał, już samodzielnie, dokonać kolejnej w markecie tej samej sieci we Wrocławiu. Ochroniarze zauważyli jak sędzia otwiera opakowania, wyjmuje z nich towary, a puste opakowania odkłada na półki. Tym razem miał przywłaszczyć sobie kolejne głośniki, 13 pendrive'ów, karty Micro SD i słuchawki. Towar wart w sumie 2,4 tys. zł. Sędzia twierdził, że przedmioty kupił wcześniej i wniósł je na teren marketu. Nie okazał dowodu zapłaty, bo przy wejściu nie było nikogo, komu można byłoby zgłosić zakupy.
Sędziemu nie można ogłosić zarzutu, jeśli chroni go immunitet sędziowski. O zezwolenie na pociągnięcie W. do odpowiedzialności karnej wnioskowała Prokuratura Krajowa. Do wniosku przychylił się sędziowski rzecznik dyscyplinarny Marek Hibner. Adwokat Roberta W. przekazał sądowi oświadczenie, w którym sędzia zrzekł się immunitetu. We wrześniu 2017 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił sędziemu immunitet uznając, że prokuratura "w wyjątkowo wysokim stopniu" uprawdopodobniła zarzuty wobec sędziego. Media podawały, że dowodem przeciwko sędziemu są m.in. nagrania ze sklepowego monitoringu.
Obrońca sędziego wnioskował przed SN o powołanie biegłego psychologa w celu ustalenia stanu psychicznego sędziego. SN uznał, że wniosek obrony jest zrozumiały i uzasadniony, ale nie na etapie postępowania o uchylenie immunitetu. W postępowaniu takim sąd nie musi bowiem mieć absolutnej pewności, że przestępstwo zostało popełnione, lecz ocenia czy wniosek prokuratury jest dostatecznie uprawdopodobniony.
Sędziemu grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.