Budapeszt PO i Nowoczesnej

Opozycja. Jej błędy działają na korzyść PiS.

Aktualizacja: 02.12.2015 16:52 Publikacja: 01.12.2015 18:29

Budapeszt PO i Nowoczesnej

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Ostatnie sondaże na Węgrzech nie pozostawiają wątpliwości. Według Nézőpont Intézet na partię Viktora Orbána chce głosować 48 proc. respondentów, którzy deklarują udział w wyborach. Za jego plecami (22 proc.) jest jeszcze bardziej skrajna prawica – partia Jobbik, której na polskiej scenie najbliżej do Ruchu Narodowego. Podobną siłą dysponują socjaliści, ale są rozbici na dwa ugrupowania. Węgierska Partia Socjalistyczna, która w w 2010 r. oddała władzę Fideszowi Orbána, ma 9 proc., a Koalicja Demokratyczna, która powstała w wyniku rozłamu wśród socjalistów – 7 proc. Dalej z 6 proc. jest Polityka Może Być Inna, którą można porównać do polskich ruchów miejskich (walczy zarówno z korupcją, jak i o ochronę środowiska).

Węgierskie analogie w polskiej polityce nasiliły się wraz ze zmianą władzy. Hasło „Budapeszt w Warszawie" mobilizowało bowiem PiS po porażce w 2011 r. Obecny premier Węgier utracił władzę w 2002 r. i czekał dwie kadencje (do 2010 r.), by ją odzyskać. Zrobił to tak skutecznie, że dziś, mimo skandali w swoim otoczeniu i międzynarodowej krytyki, nie widać jego następcy. Rządzi drugą kadencję i ma spore szanse na trzecią.

Byłoby jednak dużym uproszczeniem stwierdzenie, że władzę w ostatnich wyborach objął polski Fidesz. Proste zrównanie PiS i partii Orbána ignoruje wiele analogii między rządzącymi na Węgrzech i PO. Szczególnie w drugiej kadencji rządów Donalda Tuska były one widoczne. Najbardziej jaskrawym przykładem była likwidacja II filaru systemu emerytalnego.

Fidesz, tak jak PO, należy do Europejskiej Partii Ludowej i to politycy Platformy bronili Orbána w Europie po jego wielu kontrowersyjnych posunięciach. Nie przeszkadzało to im na użytek wewnętrzny ostrzegać przed „orbánizacją", którą miałby zaprowadzić PiS.

Wyborcy czekają na obietnice

Kalka sklejająca PiS i Orbána przyjęła się na tyle dobrze, że niemiecka prasa straszy tandemem, który grozi europejskim wartościom mocniej niż odpowiedzialne za zamach w Paryżu Państwo Islamskie. Ale ten kij ma dwa końce. Trudno bowiem nie zauważyć, że jeśli nowe władze w Warszawie przypominają te węgierskie, to tak zaczyna wyglądać również nasza opozycja.

Węgierscy socjaliści odchodzili w atmosferze skandalu. W 2006 r. wygrali wybory, a kilka miesięcy później wyciekło nagranie, na którym premier Ferenc Gyurcsány w ostrych słowach przyznał partyjnym towarzyszom, że stan gospodarki został zakłamany na czas kampanii wyborczej. Trudno o bardziej czytelną analogię do polskich taśm i ich najbardziej pamiętnego zwrotu: „ch..., d... i kamieni kupa". Na ostatni rok premierem został Gordon Bajnai, ale nie poprawiło to sytuacji socjalistów. Po taśmach Orbán wytrzymał presję swojego otoczenia i nie dał się ponieść ulicznym demonstracjom. Czekał, aż socjaliści się wypalą, i sięgnął po władzę dopiero po pełnej kadencji. Wnioski z tego wyciągnął również Jarosław Kaczyński – posłuchał tych współpracowników, którzy radzili, by po taśmach w 2014 r. nie wyprowadzać ludzi na ulicę.

Jest jeszcze jedna istotna analogia. PiS, podobnie jak Fidesz, doszedł do władzy pod hasłem odbudowy gospodarki i jej mocniejszego unarodowienia. Jego realizacja na Węgrzech umocniła popularność ugrupowania rządzącego na tyle, że Orbánowi udało się przejąć kontrolę niemal nad wszystkimi sferami państwa.

PiS niemal wprost kopiuje niektóre rozwiązania, np. podatek od banków czy hipermarketów. Po wtorkowym posiedzeniu rządu widać zaś, że w przyszłym roku zacznie się realizacja najważniejszego zobowiązania z kampanii wyborczej, czyli 500 zł na dziecko. Oczekiwanie na spełnienie tej i kilku innych obietnic sprawia, że mimo silnej krytyki mediów i opozycji poparcie sondażowe PiS utrzymuje się na podobnym poziomie co w wyborach.

Badania nie potwierdzają więc analiz komentatorów, którzy przekonują, że zdecydowane posunięcia nowej władzy czy też otwieranie kolejnych frontów, jak w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, doprowadzą do wizerunkowej katastrofy PiS. Wskazują natomiast na ogromne przepływy wśród wyborców opozycji. Według najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" Nowoczesna przejęła część elektoratu PO i lewicy, stając się największą siłą przeciwną rządowi. Wszystko to dzieje się w czasie, gdy zarówno partia Ryszarda Petru, jak i PO weszły w silny spór z PiS, momentami niemal odmawiając mu legitymacji do rządzenia. Wątpliwe jest jednak, by taka taktyka służyła im na dłuższą metę.

Nowi osłabią starych?

Dla PO jest to powrót do sprawdzonych wzorców z lat 2005–2007. Wtedy postawa opozycji totalnej dość szybko przyniosła dobre rezultaty. Jednak dziś to nie Platforma jest złotym dzieckiem polityki. Krytykując zawłaszczanie państwa i strasząc działaniami PiS, stawia lustro, w którym odbijają się jej ośmioletnie rządy. PO robi to po doświadczeniach kampanii, w której ta taktyka przyniosła fatalne skutki. Z pozycji totalnych przegranych bardzo łatwo jest przypiąć sobie łatkę niekonstruktywnego krytykanta. Tak postrzegany był PiS, gdy opuszczał salę sejmową, będąc jeszcze w opozycji. Za to gromy zbiera dziś również PO. Nic dziwnego, że elektorat umiarkowany nadal pozostaje przy PiS. Okazuje się, że jest to mechanizm uniwersalny, który zraża takich wyborców do każdej partii.

Takiego bagażu nie ma Nowoczesna. Jako świeża siła może sobie pozwolić na ostrzejszą krytykę i nie odbiera to jej wiarygodności. Gdy w różnych sporach staje obok PO, może słać sygnały do jej elektoratu, co na razie okazuje się skuteczne. Ale z czasem może jej to zacząć ciążyć. Wspólny głos PO i Nowoczesnej mógłby doprowadzić do zatarcia się w oczach wyborów różnic pomiędzy oboma ugrupowaniami. Wszystkie atuty, które dziś ciągną partię Petru w górę, mogłyby zostać osłabione grzechami Platformy. Takie połączenie nie pozwoliłoby też Petru korzystać z aktywów PO – struktur, zasobów finansowych czy zaplecza samorządowego – za to miałoby koszty wizerunkowe.

Problemem obu ugrupowań jest też postawa pozostałych partii. Budowa kordonu wokół PiS miałaby sens z udziałem całej opozycji. Kukiz'15 i PSL nie mają w tym jednak interesu. Paweł Kukiz ma podobny stosunek do centro-liberalnego bloku jak PiS, a ludowcy nie mogą sobie pozwolić na całkowitą obstrukcję. Wstrzymali się podczas głosowania nad wotum zaufania dla rządu i już zapowiedzieli, że poprą np. program „500 zł na dziecko".

Rozbiciu opozycji na wzór węgierski może też sprzyjać kalendarz. Wyniszczające wybory wewnętrzne w PO zmarginalizują w tej partii albo grupę Donalda Tuska (za jego kandydata na szefa Platformy uchodzi Tomasz Siemoniak), albo Grzegorza Schetyny. W tym czasie Nowoczesna może się umacniać.

Czy PO będzie osłabiona na tyle, by oddać Petru przywództwo w opozycji i fotel premiera w ewentualnym przyszłym rządzie? Dużo bardziej prawdopodobne jest starcie o rząd dusz w dawnym elektoracie Platformy.

Ostatnie sondaże na Węgrzech nie pozostawiają wątpliwości. Według Nézőpont Intézet na partię Viktora Orbána chce głosować 48 proc. respondentów, którzy deklarują udział w wyborach. Za jego plecami (22 proc.) jest jeszcze bardziej skrajna prawica – partia Jobbik, której na polskiej scenie najbliżej do Ruchu Narodowego. Podobną siłą dysponują socjaliści, ale są rozbici na dwa ugrupowania. Węgierska Partia Socjalistyczna, która w w 2010 r. oddała władzę Fideszowi Orbána, ma 9 proc., a Koalicja Demokratyczna, która powstała w wyniku rozłamu wśród socjalistów – 7 proc. Dalej z 6 proc. jest Polityka Może Być Inna, którą można porównać do polskich ruchów miejskich (walczy zarówno z korupcją, jak i o ochronę środowiska).

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej