Migalski: Zimna wojna, polska szansa

Gdy Europa przestaje lubić Rosję.

Aktualizacja: 16.02.2016 19:24 Publikacja: 16.02.2016 18:08

Słowa Dmitrija Miedwiediewa o nowej zimnej wojnie wypowiedziane podczas konferencji monachijskiej ot

Słowa Dmitrija Miedwiediewa o nowej zimnej wojnie wypowiedziane podczas konferencji monachijskiej otrzeźwiły zachodnich polityków i liderów opinii publicznej

Foto: AFP

Agresywna polityka Kremla paradoksalnie daje Polsce okazję do narzucenia Unii Europejskiej swojej wizji polityki wschodniej. Pod jednym wszakże warunkiem – znalezienia odpowiedniego tonu i unikania histerycznych gestów.

Przez wiele lat Polacy uchodzili na europejskich salonach za rusofobów, owładniętych obsesją na punkcie wschodniego sąsiada. Nasze ostrzeżenia i uwagi brano za wyraz przewrażliwienia na punkcie Rosji. W Paryżu czy, zwłaszcza, w Berlinie i Rzymie polskie przestrogi uważano za efekt traumatycznych relacji z Moskwą i ignorowano je.

Znacząca część polityków unijnych widziała we Władimirze Putinie partnera biznesowego i geostrategicznego – pomocnego zarówno w zapewnianiu Europejczykom taniej energii, jak i w grze z terrorystami czy islamistami. Latami można było usłyszeć na brukselskich korytarzach, że Rosja jest częścią naszego kontynentu, a jej przywódcy to idealni partnerzy do rozmów politycznych i gospodarczych. Alarmujących o prawdziwym charakterze Kremla Polaków traktowano jak niegroźnych wariatów, wciąż żyjących w traumie po prawie półwiecznej okupacji sowieckiej.

Ale to się zmieniło. Owa zmiana zaczęła się już w czasie, gdy pełniłem mandat eurodeputowanego, czyli w latach 2009–2014. Od samego początku pracowałem w delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw kontaktów z Rosją i widziałem, jak powoli, ale systematycznie, zmienia się opinia innych europosłów na temat polityki Moskwy.

Dotyczyło to także przewodniczącego delegacji. Niemieckiego socjaldemokraty – chyba tylko włoski chadek lub francuski nacjonalista mogą być bardziej archetypicznymi „poputczikami" Moskwy. A jednak – w czasie pięciu lat sprawowania swej funkcji stopniowo zmieniał on swój stosunek do Rosji i jej polityki. Na początku był on entuzjastyczny, by pod koniec kadencji zamienić się w mocno krytyczny.

Tego typu ewolucja dotyczyła bardzo dużej części eurodeputowanych oraz unijnych urzędników. Zmieniali oni swoją opinię o wschodnim kolosie wraz z coraz bardziej agresywną i bezceremonialną jego polityką zagraniczną oraz coraz bardziej brutalnym traktowaniem opozycji oraz rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego.

Nie można nie doceniać tego drugiego wymiaru – Unia jest czuła na prawa człowieka i nawet jeśli często stosuje podwójne standardy, to nie może być długo ślepa na to, co jakiś satrapa wyprawia ze swoimi obywatelami. Zwłaszcza gdy są to geje lub performerki. A to właśnie miało miejsce w przypadku polityki Putina. Znacząca część liderów opinii na Zachodzie dostrzegła w rosyjskim przywódcy dyktatora, dopiero gdy wsadził do więzienia członkinie grupy Pussy Riot oraz gdy autoryzował coraz bardziej surowe obostrzenia dla działalności homoseksualistów w Rosji.

Ostatnio doszło do wyraźnego zaostrzenia konfrontacyjnej retoryki Kremla względem Zachodu. Premier Miedwiediew nazwał nowy etap w stosunkach Rosji z Unią i NATO drugą zimną wojną. To musiało podziałać, i podziałało, na zachodnich polityków i liderów opinii publicznej jak kubeł zimnej wody. Ale właśnie to jest szansą dla polskiej dyplomacji.

Dziś możemy przeforsować w Unii Europejskiej swój punkt widzenia i podzielić się swoimi doświadczeniami w kontekście Rosji. I nikt nam nie będzie zarzucał, że przesadzamy, że mamy obsesję czy że jesteśmy rusofobami, bo ostrzegamy przed agresywnymi i ofensywnymi działaniami Kremla. Cała nasza wiedza, know-how, zgromadzone doświadczenie mogą być użyteczne dla Zachodu w prowadzeniu skutecznej polityki wobec Putina. Pod warunkiem, że odnajdziemy właściwy ton i nie przeszarżujemy.

By realizować własne interesy, musimy mówić „brukselskim językiem", a nie wywrzaskiwać swoje obawy po staropolsku i z przytupem. Nie możemy popadać w histerię i w emocjonalny ton. Musimy odnaleźć właściwe środki perswazji, by ostrzegać przed zaczepną aktywnością Rosji w imię nie własnego bezpieczeństwa, ale bezpieczeństwa całej Wspólnoty.

To da się zrobić, ale wymaga precyzji i umiejętności, a nie ułańskiej fantazji i chęci pójścia po bandzie. Wymaga także porzucenia choć na chwilę nieznośnej maniery obecnej ekipy rządowej, by politykę zagraniczną traktować tylko jako funkcję polityki wewnętrznej. Potrzebne jest też uświadomienie sobie przez ministrów Waszczykowskiego, Ziobrę i innych, że adresatem ich oświadczeń i listów są nie tylko wyborcy PiS oraz prezes tej partii, którym zapewne chojracki styl obecnego rządu bardzo odpowiada, ale także – a może nawet przede wszystkim – nasi partnerzy zachodni. Oraz wschodni.

Sprawa Nord Stream 2 jest klasycznym przykładem tej pieczeni, którą możemy upiec na ogniu agresywnej polityki Kremla. Musimy spokojnie i „po brukselsku" przekonać naszych unijnych sojuszników, że projekt jest szkodliwy nie tylko dla Polski, ale także dla całej UE. I że wzmacnia Rosję, która prowadzi coraz bardziej brutalną politykę wobec Wspólnoty. Jeszcze rok temu byłoby to trudniejsze, ale po ostatniej konferencji monachijskiej wydaje się wykonalne.

To tylko jeden z przykładów tej szansy, która otwiera się przed polską dyplomacją. Agresywna postawa Putina ułatwia nam, a nie utrudnia, przeforsowywanie naszych postulatów i punktu widzenia w Unii. Ważne jednak, by nie zmarnować otwarcia tego „okna możliwości". By być skutecznym, należy zatem unikać histerycznego tonu, egoistycznych argumentów, teatralnych gestów, gaskonady oraz sarmackiej maniery lekceważenia zagrożeń i przyjmowania postawy moralnego zwycięzcy.

Przed nami czas bardzo subtelnej gry. Brutalność Rosjan nam ją ułatwia. Ale to, czy zakończy się ona sukcesem, zależy od polskiego rządu. Oby zrozumiał powagę chwili oraz wykorzystał pojawiającą się szansę na narzucenie Unii polskiego modus operandi. Wymaga to od niego całkowitej zmiany dotychczasowej antyunijnej retoryki oraz dotychczasowej słoniowatej praktyki.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Agresywna polityka Kremla paradoksalnie daje Polsce okazję do narzucenia Unii Europejskiej swojej wizji polityki wschodniej. Pod jednym wszakże warunkiem – znalezienia odpowiedniego tonu i unikania histerycznych gestów.

Przez wiele lat Polacy uchodzili na europejskich salonach za rusofobów, owładniętych obsesją na punkcie wschodniego sąsiada. Nasze ostrzeżenia i uwagi brano za wyraz przewrażliwienia na punkcie Rosji. W Paryżu czy, zwłaszcza, w Berlinie i Rzymie polskie przestrogi uważano za efekt traumatycznych relacji z Moskwą i ignorowano je.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego