Podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Dlatego nie boję się zadać tego z pozoru głupiego pytania: Co dalej, lewico?Jest ono ważne w połowie kadencji obecnego parlamentu.
Każde wybory są ważne, te będą szczególne z trzech dodatkowych powodów. Od dwóch lat trwa demontaż państwa powstałego z walnym udziałem lewicy, którego symbolami są: Okrągły Stół, Konstytucja RP i Unia Europejska. Od dwóch lat lewica pozbawiona jest parlamentarnej reprezentacji, a udziału we władzy od lat 12. Jeśli i tym razem nie uda się dostać do Sejmu, szanse na odbudowę silnej pozycji, jaką lewica cieszyła się w Polsce przez dziesięciolecia, zmaleją dramatycznie, a jej odbudowa może odsunąć się w odległą przyszłość. Pozostanie PiS u władzy może oznaczać nie tylko państwo, w którym nie będzie miejsca dla lewicowych wartości i ludzi je wyznających, ale także groźbę, że Polska zostanie zmarginalizowana, pozbawiona sojuszników i przyjaciół, szans i środków na rozwój, których tak bardzo nadal potrzebuje.
Kolejne wybory odbędą się według planu i pomysłów, nadziei i obaw prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. To on ustali reguły gry i narzuci tematy kampanii. Pozostali – nie tylko lewica, ale też cała opozycja, będą musiała się do nich dostosować. Dziś nic nie wskazuje na to, by można było przebić się ze swoim programem i swoją narracją. Nie mamy na to ani sił, ani środków i w dodatku niewiele pomysłów. Co do zasady kampanie te będą dla lewicy i całej opozycji reaktywne, co znacznie zmniejsza szansę zwycięstwa.
Trudny punkt startu oczywiście nie oznacza, że powinniśmy obrażać się na rzeczywistość. Spróbujmy najpierw wyróżnić główne przekazy obozu rządzącego. Gdyby je krótko nazywać, to zamiast Prawo i Sprawiedliwość wypadałoby użyć nazwy Kasa i Rasa. Wszystko to w sosie godnościowo-tożsamościowym.
Od tych tematów nie uciekniemy. Nie warto zresztą, bo z jednej strony to się nie uda. Z innej – nie ma po co, bo jest to okazja do silnego zaznaczenia naszej odrębności.