Państwo musi postawić na zdrowie, a obywatele na profilaktykę

Bez szybkiego zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia Polska nadal będzie się plasować w ogonie krajów OECD, a wskaźniki długości życia Polaków nawet nie zbliżą się do europejskich – uważają przedstawiciele największych partii.

Aktualizacja: 07.07.2019 20:05 Publikacja: 07.07.2019 00:01

Uczestnicy debaty (od lewej): Jerzy Przystajko, Marek Ruciński, Tomasz Grodzki, Marcin Piasecki i Ka

Uczestnicy debaty (od lewej): Jerzy Przystajko, Marek Ruciński, Tomasz Grodzki, Marcin Piasecki i Karolina Kowalska (prowadzący), Jarosław Pinkas, Jerzy Kozłowski, Marek Kos

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

„Rzeczpospolita" postanowiła spytać przedstawicieli największych ugrupowań o plany dotyczące ochrony zdrowia podczas debaty „Kiedy polski system ochrony zdrowia wejdzie do Europy? Jakie strategie proponują politycy?".

Przedstawiciel PiS Jarosław Pinkas, główny inspektor sanitarny, zapewnił, że program wyborczy partii rządzącej będzie szyty na miarę.

– Niestety, oczekiwania względem systemu ochrony zdrowia są zupełnie nieprawdopodobne i niemożliwe do spełnienia, głównie dlatego, że ludzie oczekują od lekarzy cudów. Tymczasem na 80 proc. chorób pracujemy sami i jeżeli sami nie zaczniemy o siebie dbać, nie skorzystamy z dobrych programów interwencyjnych, sytuacja się nie poprawi. Obywatel powinien być świadomy, że państwo wszystkiego za niego nie zrobi, nie zmieni jego nawyków, nie zagrodzi mu drogi do tytoniu, narkotyków, niezdrowego jedzenia, braku ruchu czy alkoholu. Dlatego najwyższy czas na działania ponadpolityczne szeroko związane ze zdrowiem publicznym. Medycyna stylu życia to dla mnie nowy paradygmat zdrowia publicznego. Powinna się przewijać w każdym programie każdej partii – mówił Jarosław Pinkas.

Hamulcowa biurokracja

Prof. Tomasz Grodzki, minister zdrowia w gabinecie cieni PO, zapewnił, że priorytetem jego partii jest zwiększenie tempa dochodzenia do 6 proc. PKB na ochronę zdrowia.

– Środki, jakie dziś na nią przeznaczamy, plasują nas na przedostatnim miejscu wśród krajów OECD, przed Bułgarią i Albanią. Przyjęte w ustawie o świadczeniach zdrowotnych tempo dochodzenia do 6 proc. PKB jest tak wolne, że kiedy my osiągniemy 6 proc., większość krajów Europy będzie przeznaczać na zdrowie 9 proc. PKB. Doraźnie możemy też zlikwidować kolejny hamulec w polskiej ochronie zdrowia – rozbudowaną biurokrację. Znane są przypadki zgonów pacjentów, podczas gdy lekarz zajmował się wypełnianiem kwitów. Dzisiaj nawet przy rutynowej operacji musimy wypełnić 17 druków i wprowadzić do komputera terabajty danych. W przyszłości w czynnościach biurokratycznych lekarzy i pielęgniarki mogliby wyręczyć wyposażeni w dyktafony i tablety asystenci i sekretarki medyczne. Lekarz i pielęgniarka zajmowaliby się diagnozowaniem i leczeniem. Ale lekarze i pielęgniarki nie zostaną w Polsce, jeśli nie wyrówna się ich zarobków z europejskimi. To nierówności płacowe sprawiają, że jedna trzecia przedstawicieli zawodów medycznych nie podejmuje pracy w zawodzie, a tyle samo występuje o zaświadczenie o postawie etycznej pozwalające na pracę za granicą. Nie zostaną też, jeśli nie rozkorkujemy szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR), nie zmniejszymy kolejek do specjalistów i nie podniesiemy wycen świadczeń ambulatoryjnych – mówił prof. Grodzki.

Dodał, że Platforma planuje wprowadzić darmowe leki dla dzieci po przeszczepach, których jest w Polsce zaledwie kilkaset, a także rozprawić się z absurdami, które zmuszają szpitale do przetrzymywania pacjenta przez trzy doby, by dostać pieniądze od NFZ. PO chce również, aby obywatele nie musieli dopłacać do szczepień wieloskładnikowych, które mają być refundowane.

Nowa wycena leczenia

Dr Marek Ruciński, obecnie poseł niezależny, konsultant programu wyborczego Nowoczesnej, przedstawił własny dekalog zmian w ochronie zdrowia.

– Przede wszystkim zdrowie powinno być ponad podziałami. Dziś ministrowie i pomysły na system zmieniają się nawet w czasie jednej kadencji. Zapobiegłby temu ustawowy zapis o zakazie zmiany zasadniczych kierunków planowanych reform w czasie kadencji parlamentu. Kolejną kwestią jest szybsza i skuteczniejsza wycena procedur medycznych. Dziś w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji pracuje 100 urzędników, połowa od taryfikacji, połowa od oceny technologii medycznych. Rocznie są w stanie wycenić 5–10 procedur – przekonywał Marek Ruciński.

Trzecim punktem jego dekalogu jest likwidacja monopolu Narodowego Funduszu Zdrowia i stworzenie rejestrów procedur medycznych na bazie jego danych statystycznych.

– Warto rozważyć system dobrowolnego współfinansowania ponadprzeciętnych procedur, takich jak endoprotezoplastyka stawu biodrowego. Proteza skrojona na miarę sprawnemu 40-latkowi wystarczy do końca życia. Być może będzie chciał do niej dopłacić. Z kolei pacjenci, którzy regularnie dbają o zdrowie i robią badania profilaktyczne, powinni mieć w nagrodę obniżoną składkę zdrowotną – dodał. Marek Ruciński proponuje też powrót do projektu podwyżek dla lekarzy, opracowanych przez Konstantego Radziwiłła jeszcze w czasach, gdy był prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej, oraz zachęty edukacyjne dla kandydatów do zawodów medycznych.

Jerzy Kozłowski z Kukiz'15 zaproponował odejście od rozwiązań doraźnych na rzecz długoletnich planów i porozumienia ponadpolitycznego. Ubolewał, że w organizowanej przez resort zdrowia debacie „Wspólnie dla zdrowia" zabrakło głosów polityków. Jego receptą na zmniejszenie kolejek jest zwiększenie liczby lekarzy, których należy kształcić na znacznie szerszą skalę (niższe progi punktowe na studia) i motywować, by zostali w Polsce. Z kolei pacjentów chciałby nauczyć dbałości o stan zdrowia, na wzór Duńczyków, którzy wprowadzając edukację zdrowotną do szkół, zaoszczędzili na leczeniu.

Edukację zdrowotną wzmocniłaby profilaktyka i wczesna diagnostyka, która powinna być, zdaniem Jerzego Kozłowskiego, finansowana osobno, a nie, jak to się dzieje dzisiaj, w ramach stawki kapitacyjnej otrzymywanej przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ).

– Niezwykle ważna jest cyfryzacja ochrony zdrowia, która dokonuje się już dziś. Powinno się robić wszystko, by dążyć do rozwiązania problemów takich jak brak kompatybilności systemów ministerialnych z programami stosowanymi przez lekarzy. Po ich przezwyciężeniu uda nam się zaoszczędzić czas, jaki dziś zamiast na leczenie lekarze przeznaczają na biurokrację – mówił Jerzy Kozłowski.

Jego zdaniem należy także odwrócić proporcje wydatków na szpitale i opiekę ambulatoryjną – to na tę drugą powinno być przeznaczane 70 proc. środków, jakie dziś idą na szpitale.

Marek Kos z PSL zauważył, że polski system ochrony zdrowia wejdzie do Europy, gdy polscy pracownicy z niej wrócą.

– A to się stanie za sprawą wyższych wynagrodzeń, jakie spowodują, że lekarzom i pielęgniarkom, którzy z Polski wyjechali za chlebem, będzie się opłacało pracować w kraju. To sprawi, że poprawi się sytuacja kadrowa – przekonywał.

Zdaniem Marka Kosa należy już dziś spełnić minimalne zalecenie OECD, zwiększając nakłady na ochronę zdrowia do 6,8 proc. – Łącznie, jako suma wydatków publicznych i prywatnych, na zdrowie powinno być przeznaczane 9 proc. PKB, co znalazło się w programie PSL – mówił.

Ludowcy chcą też przywrócić do szkół lekarzy i stomatologów, a także tworzyć oddziały geriatryczne, domy opieki i rozwiązania dla seniorów. Zwracają też uwagę na promocję zdrowego stylu życia, co jednak przyniesie efekty dopiero za 15 lat.

Jerzy Przystajko z Lewicy Razem uważa, że porozumienie ponadpartyjne będzie bardzo trudne, bo już podczas debaty było widać, że w wielu punktach podejście przedstawicieli różnych partii jest skrajnie odmienne.

– Chciałbym, by ochrona zdrowia w Polsce stała się wreszcie tematem politycznym. Dziś, zarówno przez obywateli, jak i przez media, traktowana jest jako temat ekspercki, gdzie powinny nastać rządy filozofów. My w Polsce uprawiamy politykę dryfu, podczas gdy temat zdrowia dotyczy wszystkich. A kiedy będziemy w Europie? Dziś się do niej nawet nie zbliżamy. Jeśli chodzi o statystyki długości życia, długości życia w zdrowiu i pozostałych lat życia w zdrowiu, trzymamy się w stałym dystansie do krajów starej UE. Żeby je dogonić, musimy przede wszystkim zwiększyć finansowanie ochrony zdrowia, najpierw do 6,8 proc., a docelowo do 8 proc. ze środków publicznych. W przyszłym parlamencie lewica będzie kładła nacisk na pozyskanie na ochronę zdrowia środków z UE. A wzorem krajów rozwiniętych powinniśmy także przesunąć nacisk z leczenia szpitalnego na POZ. Wiele się mówi o pozyskiwaniu pieniędzy, ale nikt nie mówi, jak to zrobić. Dlatego przede wszystkim proponujemy podniesienie składki zdrowotnej – tłumaczył Jerzy Przystajko.

Pytani o zwiększenie nakładów na zdrowie uczestnicy debaty byli zgodni – jak najszybciej. Jedynie Jarosław Pinkas opowiadał się za zwiększaniem finansowania zgodnym z zapisanym w ustawie, z precyzyjną ścieżką dojścia do 6 proc. PKB w roku 2024.

Marek Ruciński z Nowoczesnej uważa, że do 6,8 proc. PKB można by dojść w dwa–trzy lata. Jerzy Kozłowski z Kukiz'15 uważa, że należy inwestować nie w końcowe, ale początkowe fazy leczenia, czyli profilaktykę i diagnostykę, a strumień finansowania powinien zostać skierowany na POZ. Również na POZ chce przeznaczyć pieniądze Marek Kos z PSL, jednak na równi z ambulatoryjną opieką specjalistyczną i profilaktyką. Jerzy Przystajko jako najpilniejsze potrzeby systemu wymienił ratowanie zaniedbanej psychiatrii, poszerzenie bezpłatnych szczepień i edukację zdrowotną.

Minister zdrowia w gabinecie cieni PO prof. Tomasz Grodzki podkreślił, że 6,8 proc. PKB na zdrowie to minimum, a system powinien być pacjentocentryczny.

– Medycyna to ważna gałąź nowoczesnego społeczeństwa, gospodarki narodowej, obok obrony, bezpieczeństwa, szkolnictwa. To inwestycja, która się zwróci, bo ludzie wrócą do systemu – mówił, podsumowując debatę. A Jarosław Pinkas wyraził gotowość współpracy z uczestnikami debaty nad programem dotyczącym zdrowia publicznego.

Zdrowie najpilniejsze

Również obywatele uważają, że sytuacja w służbie zdrowia jest niezadowalająca. Jak wynika z badania „Ochrona zdrowia w Polsce", przeprowadzonego przez firmę IQS Research na zlecenie dziennika „Rzeczpospolita", zdecydowana większość Polaków (73 proc.) uważa, że w obszarze publicznej ochrony zdrowia jest źle i niewiele się poprawia. Służba zdrowia jest problemem 44 proc. badanych, a 81 proc. wymienia ją na pierwszym miejscu największych współczesnych problemów.

Na drugim miejscu jest edukacja, na którą wskazuje 52 proc. respondentów, a na trzecim reforma ZUS i systemu ubezpieczeń, wskazana przez 42 proc. Ośmiu na dziesięciu Polaków uważa, że na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia przełożyłoby się znaczne zwiększenie finansowania, a 94 proc. uważa, że państwo powinno refundować więcej nowoczesnych leków.

Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej