Jak "Rzeczpospolita" informowała w lutym 2017 roku, MON finansował przeloty premier Beaty Szydło do domu. Tyle, że wojskowe procedury zakazują wykorzystywania samolotu jako powietrznej taksówki.
10 lutego 2017 roku, gdy doszło do wypadku, premier Beata Szydło przyleciała na lotnisko w Krakowie-Balicach wojskowym samolotem transportowym CASA i przesiadła się do czekającego na nią audi A8 z kolumny samochodów Biura Ochrony Rządu. Przylot premier, która w ten sposób co tydzień podróżuje do domu, jest poza jakimikolwiek standardami transportu najważniejszych osób w państwie – ustaliła „Rzeczpospolita".
Czytaj więcej: Dlaczego premier Beata Szydło lata CASĄ
Interpelację w sprawie lotów Beaty Szydło złożył poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski. Dziś otrzymał odpowiedź w tej sprawie.
Dziś polityk opublikował otrzymaną odpowiedź. Była premier korzystała z wojskowego samolotu 77 razy.
W 2010 r. ówczesny minister obrony narodowej Bogdan Klich podał oficjalnie, że godzina lotu CASY (paliwo, amortyzacja maszyny) kosztuje 5,7 tys. zł. To nie wszystko – trzeba do tego doliczyć komisyjny lot maszyny i jej zamiennika, a więc koszt należy pomnożyć razy trzy w jedną stronę. Beata Szydło CASĄ wraca także z weekendu, więc średni koszt wykorzystania tej maszyny w dwie strony wynosi ponad 34 tys. zł.
Otrzymałem odpowiedź na interpelację ws. lotów Beaty Szydło wojskową CASĄ
— Krzysztof Truskolaski (@KTruskolaski) 7 maja 2018
Okazuje się, że była szefowa rządu używała jej 77 razy. Zgodnie z medialnymi informacjami jeden lot kosztował ok. 34 000 zł. Wychodzi na to, że podatnicy zapłacili za podróże PBS ok. 2 618 000 zł!? pic.twitter.com/xcLTD7GAoj