Wirus grozi katastrofą na polskim rynku pracy

W najbardziej poszkodowanych skutkami epidemii branżach już rozpoczęły się lub przygotowywane są zwolnienia. Cięcia u dużych producentów uderzą w zatrudnienie u ich poddostawców.

Publikacja: 23.03.2020 20:00

Branża hotelowa pogrążona jest w kryzysie nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach UE

Branża hotelowa pogrążona jest w kryzysie nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach UE

Foto: AFP

Epidemia koronawirusa prawdopodobnie doprowadzi do potężnych zawirowań na polskim rynku pracy. Według ekspertów Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) w pierwszej fali zwolnień mogą się znaleźć pracownicy tych branż, którym zakazano prowadzenia działalności lub bardzo mocno ja ograniczono. W drugiej fali znajdą się zatrudnieni w firmach, których sprzedaż gwałtownie spadła przez obowiązkową lub dobrowolną kwarantannę. Do tego dochodzą osoby, które nie mogą świadczyć usług czy sprzedawać towarów przez paraliż transportu na granicach. W kolejnej fali pracę mogą tracić ci, którzy jeszcze dziś nie odczuwają boleśnie skutków zawirowania na świecie, ale w perspektywie kilku miesięcy wraz z postępującym spadkiem popytu zmniejszą się ich utargi.

Zostanie mniej hoteli

Już kilkakrotnie o pomoc do rządu zwracała się branża hotelarska. – Przy spadku obłożenia i marżach na poziomie 5–6 proc. hotele będą zamykane. Następstwem będą poważne konsekwencje na lokalnych rynkach pracy – ostrzegają właściciele hoteli z województwa zachodniopomorskiego. Do ich apelu przyłączyło się ponad 150 hoteli z całego kraju. – Jeśli branża nie zostanie zwolniona ze składek ZUS i podatków, jeśli nie otrzyma wsparcia ze strony banków, będzie dramat – twierdzi Andrzej Burkiewicz, współwłaściciel hotelu Warszawa w Augustowie, zarazem dyrektor regionalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego oraz wiceprezes zrzeszającej blisko 40 hoteli organizacji Harmony Polish Hotels. W branży hotelowej spekuluje się, że gdy kryzys minie, pewna część z ponad 2,5 tys. hoteli działających obecnie w Polsce może okazać się niepotrzebna.

Tonie branża turystyczna. Według Pawła Niewiadomskiego, prezesa Polskiej Izby Turystyki, ponieważ nikt nie podróżuje, problemem staje się finansowanie działalności z zaliczek. – Branża turystyczna nie mogła być przygotowana na takie wydarzenie jak epidemia – mówi Niewiadomski. W tej sytuacji perspektywy okazują się kompletną niewiadomą. Nawet gdyby koronawirusa udało się szybko zdławić, nie ma raczej szans, aby tłumy klientów ruszyły do biur podróży w sezonie letnim, w którym wcześniej – jak podaje Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA – spodziewano się wyjazdów 3 mln osób. W rezultacie można się spodziewać, że część firm upadnie lub bardzo mocno wyhamuje działalność.

Wirus uderza także w eksporterów. Epidemia dramatycznie pogorszyła sytuację branży meblarskiej, która wysyła za granicę 90 proc. produkcji. Według Tomasza Wiktorskiego, właściciela firmy B+R Studio Analizy Rynku Meblarskiego, większość firm meblowych zaczęła informować o bardzo głębokim spadku zamówień, w granicach od 70 do 90 proc. – Dramatycznie wygląda sprawa zatorów płatniczych: wielu odbiorców wstrzymało płatności za już zrealizowane zamówienia – powiedział Wiktorski.

Czytaj także: Idą potężne zwolnienia. Nawet milion osób straci pracę? 

Tymczasowi do domu

Problemy przedsiębiorstw produkcyjnych nastawionych na eksport dodatkowo pogłębiają kłopoty transportu i kolejki na granicach. Część kierowców boi się jeździć do krajów najbardziej zagrożonych koronawirusem. Ale w transportowców najbardziej uderza spadek zleceń. Według Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych liczba kursów spadła o połowę.

Spadki zamówień i radykalnie mniejsza produkcja ograniczy popyt na pracowników tymczasowych. – Już wtedy, gdy wirus rozprzestrzeniał się głównie w Chinach, strategiczne decyzje biznesowe dotyczące dostawców z obszaru HR były już przez niektóre firmy wstrzymywane. Teraz każdego dnia dowiadujemy się o kolejnych ograniczeniach lub wstrzymaniu produkcji, co widać m.in. w branżach automotive i AGD – mówi Iwona Szmitkowska, prezes Work Service. Zarazem przyznaje, że część klientów nadal ostrożnie podchodzi do redukcji etatów, mając na względzie niedobór wykwalifikowanych rąk do pracy, w tym fakt, że proces pozyskania kandydatów jest czasochłonny i kosztogenny, podobnie jak przeszkolenie i wdrożenie nowych pracowników. Niektórym osobom proponowane jest zatrudnienie w branżach o większym zapotrzebowaniu, czyli w logistyce, branży spożywczej i branży medycznej. – W dobrej sytuacji mogą być pozostający w Polsce pracownicy z Ukrainy, gdyż są bardzo mobilni i gotowi zamieszkać tam, gdzie zostaną zatrudnieni. Gorzej jest z mobilnością polskich pracowników, gdyż pracują zazwyczaj niedaleko miejsca zamieszkania – dodaje Szmitkowska.

Niemiecki problem

Eksperci oceniają, że negatywny wpływ na polską gospodarkę będzie mieć recesja w Niemczech. Według ifo Institute już tygodniowe przedłużenie częściowego wyłączenia funkcjonowania niemieckiej gospodarki spowoduje spadek wzrostu o od 0,7 do 1,6 pktproc. To sprawi, że zmaleje popyt i na polskie towary, i usługi.

– Należy jednak pamiętać, że rząd niemiecki obiecał rekordową pomoc niemieckim firmom. Ponadto wiele z nich już teraz zastanawia się, jakie wnioski należy wyciągnąć z kryzysu – na przykład w odniesieniu do dotychczasowych łańcuchów dostaw – mówi Lars Gutheil, dyrektor generalny i członek zarządu Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Pojawiają się już sygnały, że firmy z różnych sektorów przemysłu rozważają podjęcie współpracy z nowymi partnerami w Europie, zwłaszcza w Polsce, aby uniezależnić się od dostawców z Azji. – To może oznaczać szansę dla eksporterów z Polski – uważa Gutheil.

Opinia dla „rz"

Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej

Ważne jest, by wsparcie ze strony państwa w zachowaniu jak największej części miejsc pracy było silne, szybkie i łatwe do skorzystania. Nawet znaczne kwoty na rachunkach dedykowanych do pomocy instytucji nie zdadzą się na nic, jeśli nie zostaną odpowiednio i szybko rozdystrybuowane do potrzebujących. Krytyczne jest tu szybkie wsparcie dla tych, którym działalności zakazano.

Epidemia koronawirusa prawdopodobnie doprowadzi do potężnych zawirowań na polskim rynku pracy. Według ekspertów Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) w pierwszej fali zwolnień mogą się znaleźć pracownicy tych branż, którym zakazano prowadzenia działalności lub bardzo mocno ja ograniczono. W drugiej fali znajdą się zatrudnieni w firmach, których sprzedaż gwałtownie spadła przez obowiązkową lub dobrowolną kwarantannę. Do tego dochodzą osoby, które nie mogą świadczyć usług czy sprzedawać towarów przez paraliż transportu na granicach. W kolejnej fali pracę mogą tracić ci, którzy jeszcze dziś nie odczuwają boleśnie skutków zawirowania na świecie, ale w perspektywie kilku miesięcy wraz z postępującym spadkiem popytu zmniejszą się ich utargi.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Ukraińcy mogą zniknąć z polskiego rynku pracy. Kto ich zastąpi?
Rynek pracy
Polskie firmy mają problem. Wojenna mobilizacja wepchnie Ukraińców w szarą strefę?
Rynek pracy
Złe i dobre strony ostrego wzrostu płac
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców