Polski miód na rogaliku we Francji

Dzięki dynamicznemu rozwojowi międzynarodowego handlu miód na francuskich croissantach coraz częściej jest z Polski, a na naszych stołach – z Ukrainy i Chin.

Aktualizacja: 08.08.2018 07:00 Publikacja: 07.08.2018 21:00

Polski miód na rogaliku we Francji

Foto: Adobe Stock

Pszczelarze domagają się lepszej ochrony pszczół. W środę będą demonstrować przez Ministerstwem Rolnictwa, żądając respektowania przez polski rząd decyzji Unii Europejskiej o zakazie stosowania środków ochrony roślin z grupy neonikotynoidów (uchylonym czasowo przez ministra rolnictwa), ponieważ mocno osłabiają pszczoły.

Czytaj także: Przybywa pasiek na miejskich dachach

A te są bardzo zapracowane – z Polski wyjeżdża coraz więcej miodu, w ciągu dekady wartość eksportu wzrosła ponaddwudziestokrotnie, z 6,5 mln zł w 2007 r. do 161,3 mln zł w ubiegłym roku. Co ciekawe, eksportujemy więcej miodu, niż go produkujemy.

Z Chin i Ukrainy

Przed rokiem najwięcej miodu z Polski kupili Francuzi (4 tys. ton) i Niemcy (ok. 3 tys. ton), razem to niemal połowa całego, liczącego 15,8 tys. ton eksportu z Polski. Jednak jeśli nic się nie zmieni w dalszej części roku, zyski z eksportu będą w 2018 r. znacznie niższe. W pierwszych czterech miesiącach roku eksport spadł o 24 proc. w porównaniu z podobnym okresem ub.r., z 67,8 mln zł do 51,7 mln zł. W ciągu pierwszych czterech miesięcy, jak podaje GUS, Niemcy kupili miód wartości 17 mln zł wobec 35,3 mln w całym ubiegłym roku. Tymczasem Francja ograniczyła zakupy z 38,8 mln zł w całym 2017 r. do zaledwie 6,8 mln zł do kwietnia 2018 r. W tym roku trzecia jest Belgia z zakupami 5,6 mln zł, czwarta Wielka Brytania (4,4 mln zł). Trzecia w ubiegłym roku Hiszpania obecnie spadła na piąte miejsce (3,5 mln zł).

Czytaj także: Polskie zioła mieszają na europejskim rynku

Polska w ubiegłym roku wyprodukowała 15,2 tys. ton miodu, a wyeksportowała rekordowe 15,8 tys. ton. Żebyśmy mogli sprzedawać więcej, niż sami wytwarzamy, potrzebny jest rosnący import, który od lat przewyższa eksport. – Od kilku lat polska branża miodowa stara się korzystać ze światowego tortu – mówi „Rzeczpospolitej" Janusz Kasztelewicz, właściciel pasiek Sądecki Bartnik. – Sporo miodu Polska kupuje na Wschodzie i sprzedaje na Zachód. Na miód eksportowany z Polski składa się miód z Ukrainy, Rumunii, Mołdawii, Węgier, sporadycznie z Włoch – tłumaczy.

Na polski rynek trafia też spora pula miodów chińskich – jako najtańsze trafiają głównie do przemysłu lub dyskontów. Importerem jest cały Zachód, im dalej na Wschód, tym więcej działa pasiek.

Ważne opakowania

Ceny polskiego miodu zaczynają się w sklepach od 30 zł za kilogram, miód z Chin czy Ukrainy sprowadzany jest po 8 zł. A jednak polscy pszczelarze na brak popytu nie narzekają. – Krajowy miód sprzedaje się dobrze, bo Polacy zaczęli cenić polskie produkty – mówi Remigiusz Dutkowiak, który prowadzi jedną z największych w Polsce pasiekę Dutkowiak.

Przyznaje, że zarabiać można na samodzielnym pakowaniu miodu do opakowań detalicznych i dalszej sprzedaży do sklepów i hurtowni. Czasy, gdy opłacało się współpracować ze skupami, minęły wraz z komunizmem. Cieszy go, że Polacy zaczęli zwracać uwagę na oznakowania na opakowaniach, bo to one wyjaśniają zwykle niską lub wysoką cenę miodu. Chodzi o informację, czy miód wyprodukowano w Polsce, w Unii Europejskiej, czy jest to mieszanka z wielu krajów. – Gdy na etykiecie widnieje informacja, że jest to mieszanka miodu z Unii i spoza UE, to mamy pewność, że proporcje tej mieszanki są jak 1 do 9, a miód unijny jest wymieszany z miodem z Chin, i to prawdopodobnie najtańszym – dodaje.

Petycja do ministra

W obronie pszczół demonstrują dziś pszczelarze pod budynkiem Ministerstwa Rolnictwa na ul. Wspólnej w Warszawie. Chodzi o decyzję ministra rolnictwa Jana Ardanowskiego, który 9 lipca 2018 r. czasowo przywrócił stosowanie środków ochrony roślin z grupy neonikotynoidów, na wniosek producentów rzepaku. To zszokowało branżę pszczelarską, która od lat alarmuje o szkodliwym wpływie tych środków na zdrowie pszczół.

– Chcemy w środę wręczyć ministrowi petycję. Za późno na wycofanie zezwolenia dla środków, ale domagamy się, żeby minister nie przedłużał już tych odwieszeń zakazu stosowania neonikotynoidów. Oprócz sporadycznych przypadków żaden minister rolnictwa w UE nie odwieszał ich w ciągu ostatnich pięciu lat – mówi Janusz Kaszetelewicz.

Środki te zostały ostatecznie zakazane w kwietniu decyzją UE. – Neonikotynoidy, monokultury, na dodatek waroza, powodują, że pszczoły tracą odporność na choroby, a wtedy gorzej przeżywają zimę i upadki na wiosnę sięgają 30 proc. – tłumaczy Remigiusz Dutkowiak. Przyznaje jednak, że środki najmocniej szkodzą, gdy rolnicy używają ich niezgodnie z prawem.

Pszczelarze domagają się lepszej ochrony pszczół. W środę będą demonstrować przez Ministerstwem Rolnictwa, żądając respektowania przez polski rząd decyzji Unii Europejskiej o zakazie stosowania środków ochrony roślin z grupy neonikotynoidów (uchylonym czasowo przez ministra rolnictwa), ponieważ mocno osłabiają pszczoły.

Czytaj także: Przybywa pasiek na miejskich dachach

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Przemysł spożywczy
Polacy oszczędzają i nie marnują żywności
Przemysł spożywczy
Kakao droższe od miedzi. Zyskuje na wartości szybciej niż bitcoin
Przemysł spożywczy
Chude lata dla alkoholi. Uderzyła je akcyza
Przemysł spożywczy
Kakao drożeje szybciej niż bitcoin
Przemysł spożywczy
Wielka Brytania grozi zakazem importu polskiego drobiu z powodu salmonelli