MON kupuje tureckie drony bez przetargu

MON ekspresowo kontraktuje tureckie drony uderzeniowe Bayraktar TB-2, które nie dały szans czołgom w konflikcie azersko-ormiańskim w Górskim Karabachu.

Aktualizacja: 25.05.2021 06:09 Publikacja: 24.05.2021 21:00

Czy ekspresowo kontraktowany bezzałogowiec Bayraktar TB-2 znad Bosforu nas obroni?

Czy ekspresowo kontraktowany bezzałogowiec Bayraktar TB-2 znad Bosforu nas obroni?

Foto: AFP

– To kres naszych wielkich narodowych ambicji dronowych w zbrojeniówce – twierdzą analitycy.

Już tydzień temu szef MON Mariusz Błaszczak zaskoczył ekspertów, zapowiadając dronową transakcję na Twitterze. W tym tygodniu umowa zostanie sfinalizowana: MON poinformowało, że zamówimy w Ankarze cztery zestawy dronów bojowych TB-2 klasy MALE (Medium Altitude Long Endurance).

Bayraktar TB-2 to taktyczny bojowy dron średniego zasięgu, zaprojektowany i zbudowany siłami tureckiego przemysłu wspieranego przez rząd i wprowadzony do służby po 2015 r. Różne wersje bezpilotowca mogą być uzbrajane w naprowadzane na cel pociski z głowicami odłamkowo-burzącymi, termobarycznymi i przeciwpancernymi. Rakietowe ładunki mogą być naprowadzane na cel kombinowanymi systemami nawigacji inercyjnej z satelitarną korekcją lotu czy kierując się na obiekt podświetlony wiązką laserową.

– Drony TB-2 użyte bojowo w Górskim Karabachu okazały się zabójcze dla słabo chronionych ormiańskich czołgów rosyjskiej produkcji – przyznaje Jerzy Gruszczyński, były pilot wojskowy, dziś ekspert militarny. Szef pisma „Lotnictwo. Aviation International" podkreśla, że według analiz wywiadowczych bojowe bezzałogowce tureckie słabiej radziły sobie na wojnie w Syrii czy Libanie, gdzie musiały się mierzyć z bardziej wyrafinowaną osłoną przeciwlotniczą. Według nieoficjalnych informacji taktyczne bezpilotowce Bayraktar TB-2 ma już w swoich arsenałach Ukraina.

Broń za 400 mln dol.

– TB-2 to konstrukcyjnie odpowiednik pierwszych generacji amerykańskich predatorów, które już dawno ustąpiły pola nowocześniejszym dronom bojowym, takim jak MQ-9 Reaper – przypomina Gruszczyński.

Tureckie media już od kilku dni cieszą się z sukcesu innowacyjnej, własnej prywatnej firmy zbrojeniowej wspieranej przez państwo. Nieoficjalnie transakcję z Warszawą wyceniono na 400 mln dol. Władze w Ankarze zapowiadają piękna karierę tureckich bezpilotowców, skoro broń zamawia już drugi (po tureckiej armii) ważny klient należący do NATO.

Jerzego Gruszczyńskiego pozyskanie tureckich dronów bojowych dla Sił Zbrojnych RP nie ekscytuje. – To prawda, że rodzima zbrojeniówka uzbrojonych bezzałogowców taktycznych nie produkuje i drony uderzeniowe planowano pozyskać za granicą. Wolałbym jednak, by broni tej klasy nie kupować bez przetargu i rzetelnej analizy rynku – mówi analityk. Inni eksperci twierdzą, że pośpiech, gdy w grę wchodzi transakcja wielomilionowej wartości, nie jest dobrym doradcą. Specjaliści są zgodni: powinniśmy w tej dziedzinie skupić się na renomowanym sprzęcie, a obecnie liderami produkcji bojowych bezzałogowców są Amerykanie i Izraelczycy. Oferują drony bojowe z doskonalszymi systemami naprowadzania i sprawdzonym, precyzyjnym uzbrojeniem rakietowym.

Tymczasem turecka konstrukcja kryje wciąż wiele niewiadomych, czy bez rzetelnego sprawdzenia w Polsce uda się ją wkomponować w narodowy system obrony przeciwlotniczej i uzbroić w wiarygodne rakiety.

Piotr Wojciechowski, prezes Grupy WB, największej prywatnej firmy zbrojeniowej w kraju, która od lat produkuje wojskowe drony rozpoznawcze FlyEye współdziałające z artylerią i eksportuje latające pociski Warmate zdolne do wyszukiwania i niszczenia wrogich celów, mówi cierpko o tureckiej transakcji jako przykładzie niekonsekwencji i porażki kolejnych ekip, które w Polsce obiecywały dronową rewolucję. – Kilka lat temu, gdy producent TB-2 dopiero zaczynał swój biznes, ożarowski WB Electronics miał już wszelkie niezbędne kompetencje, by poradzić sobie z konstrukcją bojowych bezpilotowców. Nasze władze nie dały nam takiej szansy – mówi założyciel i szef WB Electronics.

Doraźne bezpilotowce

Piotr Wojciechowski nie wspomina, że nawet mniej ambitne projekty i zlecenia na zwiadowcze drony dla wojska za rządów w MON Antoniego Macierewicza raczej omijały Grupę WB, bo minister postawił na rozwój państwowego sektora obronnego i PGZ. Dlatego instytucję o szumnej nazwie Centrum Kompetencyjne Systemów Bezzałogowych Statków Powietrznych budowano zupełnie od podstaw w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Bydgoszczy należących do PGZ. Dziś pomorskie WZL zmagają się z wykonaniem zamówienia na drony bliskiego rozpoznania Orlik.

A przecież w ambitnych planach MON miało być zupełnie inaczej. Polska armia w ramach kluczowego programu robotyzacji bezzałogowego rozpoznania planowała zamówić 80 zestawów bezpilotowców wojskowych (to ok. 350 zdalnie kierowanych statków powietrznych) kilku kategorii, w tym bojowych średnich dronów klasy MALE, zdolnych do dalekich rajdów zwiadowczych i przenoszenia precyzyjnego uzbrojenia. Za rządów min. Macierewicza w MON kilkakrotnie zmieniano te plany. A dziś, po przesądzonej już tureckiej transakcji, przyszłość inwestycji w dronową rewolucję tonie we mgle.

– To kres naszych wielkich narodowych ambicji dronowych w zbrojeniówce – twierdzą analitycy.

Już tydzień temu szef MON Mariusz Błaszczak zaskoczył ekspertów, zapowiadając dronową transakcję na Twitterze. W tym tygodniu umowa zostanie sfinalizowana: MON poinformowało, że zamówimy w Ankarze cztery zestawy dronów bojowych TB-2 klasy MALE (Medium Altitude Long Endurance).

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Naprawa samolotu podczas lotu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce
Materiał partnera
Cyfrowe wyzwania w edukacji
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami