Na trzy dni przed wyborami do Izby Gmin chmury zbierają się nad rządem Theresy May. Jako szefowa MSW między 2010 a 2016 r. zgodziła się na zwolnienie jednej piątej wszystkich policjantów. Zrobiła to pod naciskiem ówczesnego szefa rządu Davida Camerona, który chciał za wszelka cenę uzdrowić finanse publiczne. Teraz jednak lider Partii Pracy Jeremy Corbyn podtrzymuje, że przez osłabienie sił porządkowych władze nie były w stanie zapobiec trzem zamachom terrorystycznym na Wyspach w niespełna trzy miesiące.
Nie koniec na tym. May od wielu miesięcy odmawia publikacji raportu o finansowaniu dżihadystów na Wyspach, przypuszczalnie dlatego, że wielką w tym rolę ma Arabia Saudyjska, która z kolei jest czołowym odbiorcą brytyjskiej broni.
May, która nie zdecydowała się na debatę telewizyjną z Corbynem, zarzuca z kolei liderowi Partii Pracy, że po zamachach na klub Bataclan w Paryżu w listopadzie 2015 r. sprzeciwił się liberalizacji zasad użycia broni przez brytyjskich policjantów.
Na razie wydaje się jednak, że to argumenty przywódcy opozycji lepiej trafiają do wyborców. Sondaż YouGov z poniedziałku pokazuje, że torysi stracą w czwartek 25 deputowanych w Izbie Gmin w stosunku do obecnego stanu. Wtedy zabraknie im 21 posłów do większości. W kwietniu May rozpisała przedterminowe wybory, choć miała 330 posłów (większość wynosi 326). Była jednak pewna, że umocni przewagę nad lewicą, co da jej lepszą pozycję w negocjacjach rozwodowych z Brukselą.
Teraz torysi obawiają się powtórki scenariusza, jaki zdarzył się w Hiszpanii w 2004 r., kiedy zaraz po zamachu terrorystycznym na madryckim dworcu Atocha konserwatywna Partia Ludowa przegrała wybory do Kortezów, choć była absolutnym faworytem.