Jeszcze do niedawna Gdańsk nie był wysoko w klasyfikacji ciekawych wyścigów wyborczych. Pomorze to bastion i matecznik Platformy Obywatelskiej. Wszystko jednak zmieniło się w niedzielę. „W trudnych czasach trzeba mówić wprost. Mówię więc jasno: będę kandydował na prezydenta Gdańska" – napisał na Facebooku obecny prezydent Paweł Adamowicz. Deklaracji towarzyszy krótki klip. W poniedziałek rządzący Gdańskiem od 1998 roku prezydent potwierdził swój start na specjalnej konferencji prasowej.
Rozłam?
O scenariuszu, w którym Adamowicz ogłosi decyzję o starcie na własną rękę, mówiło się w Gdańsku od wielu miesięcy. Ale niedzielna deklaracja prezydenta i tak była zaskoczeniem, zwłaszcza w kontekście niedawnego wywiadu Grzegorza Schetyny dla „Rzeczpospolitej". Zaledwie w w ubiegły poniedziałek przewodniczący PO sugerował, że obecny prezydent nie wystartuje. – Myślę, że Paweł Adamowicz będzie miał inne plany. Jest Jarosław Wałęsa, ale też Agnieszka Pomaska – powiedział lider PO. Platforma przy typowaniu kandydatów na prezydenta Gdańska brała pod uwagę polityczny bagaż prezydenta.
Tydzień później urzędujący prezydent ogłasza oficjalnie swoją decyzję. W PO niektórzy potraktowali tę deklarację jako próbę rozbicia partii. On sam podkreśla, że poinformował Grzegorza Schetynę o swoich planach.
Adamowicz zaznacza, że będzie zabiegał o poparcie Platformy, ale jeśli tak się nie stanie, to wystawi m.in. własnych kandydatów do Rady Miasta. Powtórzył też, że „liczy się przede wszystkim Gdańsk". Ale wśród lokalnych polityków mówi się, że obecny prezydent chce się w kampanii wykreować na politycznego męczennika. To w związku m.in. z procesem, który toczy się przeciwko niemu. Dotyczy on zarzutów o podawanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych. Gdy postawiono mu zarzuty, w 2015 roku zawiesił swoje członkostwo w partii, a później z niej odszedł.
Komplikacje
– To bardzo niepotrzebna, komplikująca sytuację decyzja – słyszymy od ważnych polityków PO. Poza zaskoczeniem kolegów i koleżanek z PO, Adamowicz postawił całą partię w trudnej sytuacji. I to w bardzo ważnym mieście i regionie. Ale nie wszyscy w środowisku negatywnie oceniają posunięcie prezydenta. Jego zwolennikiem jest np. Mieczysław Struk czy prezydent Sopotu Jacek Karnowski.