Według zmienionej ordynacji wyborczej wybory do PE będą odbywać się w okręgach co najmniej trzymandatowych. W praktyce oznacza to, że - według wyliczeń w oparciu o wyniki poprzednich wyborów do PE - mandat w wyborach z 2019 roku będą mogły uzyskać partie, które przekroczą próg 13-15 proc. w wyborach. To z kolei faworyzuje największe partie na polskiej scenie politycznej - PiS i PO. Zmiany ostro krytykuje opozycja.
Przeczytaj: Paweł Kukiz: Jadą po bandzie. Ta neokomuna musi upaść
Ustawę skrytykował też europoseł Marek Jurek, do 13 czerwca br. prezes Prawicy Rzeczpospolitej.
"PiS w 2003 głosił, że Polacy w Parlamencie Europejskim mają być przedstawicielami Polski, więc kraj powinien być jednym okręgiem wyborczym, tak jak w dziesięciu państwach starej Unii. Cóż się zmieniło? Czyimi dziś mają być przedstawicielami? Partyjnej centrali?" - pytał eurodeputowany na swoim koncie na Twitterze.
"Przecież to ta nowa ordynacja ma sprowadzić życie publiczne do partyjnej gry, zniechęcając Polaków do działalności publicznej" - dodał, w odpowiedzi na komentarz jednego z internautów.