Panie Premierze, sporo środowisk katolickich i episkopat chce uruchomienia korytarzy humanitarnych, by pomóc niewielkiej liczbie osób starych lub schorowanych z obozów uchodźców w ramach gestu miłosierdzia. Od roku episkopat nie ma zgody rządu na podjęcie takich działań. Pan jest za?

Jarosław Kaczyński: Tak. Jeśli chodzi o korytarze humanitarne, pomoc nawet kilkuset chorym osobom, to ja nie mam nic przeciwko temu. To nie moja decyzja, tylko rządu, ale można ją podjąć. I trzeba pomagać. Ja chodzę do kościoła rektorskiego Redemptorystów na Nowym Mieście i utrzymujemy tam jedną rodzinę w Syrii, wdowę z synem. Tego rodzaju akcje są potrzebne i sam w nich uczestniczę.

Ale inną sprawą jest narzucenie społeczeństwu pewnej zmiany sposobu życia związanego z masową imigracją, co będzie się wiązało z obniżeniem poziomu bezpieczeństwa i na to zgody nie będzie. Rozumiem, że ludzie żyjący w strzeżonych domach lub zamkniętych osiedlach mogą sobie pozwolić na luksus pięknoduchowskiej wielkoduszności. Ale obowiązkiem władzy demokratycznej jest troska o tych, którzy sami nie mogą sobie zapewnić bezpieczeństwa.

Cały wywiad w jutrzejszej "Rzeczpospolitej"