Ale są tacy naukowcy-empiryści, np. Richard Dawkins i jego „samolubny gen". Co można zrobić z takim wojującym ateizmem naukowców?
Ich ataki można odpierać, wskazując, że łamią zasady metodologiczne, twierdząc, że z ich metod naukowych wynika, że Pana Boga nie ma. To oczywiste nadużycie. Każdy porządny naukowiec dobrze o tym wie, dlatego tacy ludzie jak Dawkins czy Stephen Hawking, gdy przestają mówić o sprawach naukowych i przechodzą do światopoglądowych, są raczej źle widziani w kręgach naukowych, w przeciwieństwie do tego, jak patrzy się na nich w mediach.
Jednocześnie są tacy naukowcy jak nieżyjący już wybitny ewolucjonista Stephen Jay Gould, który się upierał przy tym, że nauka i religia nie powinny mieć właściwie ze sobą styczności.
Ma pan na myśli jego słynne „non-overlapping magisteria", czyli nieprzecinające się domeny? To twierdzenie popularne nie tylko wśród naukowców, ale również pośród filozofów i teologów. Wspomniałem o tym zresztą pokrótce w kontekście teologów, którzy nie zapuszczają się na pole nauki. Jeśli każdy zostaje na swoim poletku, to wszelkie nieporozumienia okazują się metodologicznym bałaganem. Takie stanowisko na pewno jest troszkę lepsze niż otwarty konflikt, bo jak się dwie strony kłócą, to najlepiej je na jakiś czas rozdzielić. Nie jest to jednak stanowisko idealne. Oczywiście jest prawdą, że filozofia i teologia mają inne metody niż nauki przyrodnicze i jeżeli się miesza te metody, to konflikt jest nieunikniony. Ale jeśli popatrzymy na historię nauki, to te dwie dziedziny zawsze wchodziły w dialog. Owszem, są to dwie płaszczyzny, które się nie przecinają, ale zanurzone są w przestrzeni obejmującej obydwie te płaszczyzny. To przestrzeń kultury danej epoki, która sprawia, że oddziaływania między nimi są nieuniknione. Dlatego dialog religii z nauką jest potrzebny i konieczny.
W kazaniach, które znalazły się w zbiorze „Zakład o życie wieczne i inne kazania krótkie", przywołuje ksiądz ważne pytanie Leszka Kołakowskiego, którego z takimi zagadnieniami raczej nie kojarzymy. Czy nasza kultura przeżyje, jeśli zapomni Jezusa?
Nie wiem, jak na to pytanie odpowiedzieć. Postawienie takiej tezy było dość prowokacyjne ze strony Kołakowskiego. Myślę, że profesor chciał powiedzieć tylko, że postać Jezusa jest niezmiernie ważna dla kultury. A przeżyć można różnie. Kultura może zaniknąć i znajdziemy się w stanie wtórnej dzikości. Wtedy może przeżyjemy bez Jezusa.
A czy ksiądz uważa, że ponowoczesna kultura zagraża nauce?
Niestety, tak. Słowo zagraża jest tutaj trochę...
...zbyt radykalne?
Tak. Niewątpliwie obserwujemy obniżenie standardów kulturowych, a co za tym idzie wzrost rozmaitych irracjonalizmów. Często dzięki mediom różne pseudonauki czy zabobony i inne przedziwne rzeczy traktuje się niemal na równi z nauką. Moje książki lądują często w księgarniach na półkach z literaturą popularnonaukową. Obok nich można nierzadko znaleźć astrologię czy inne nonsensy. Załamuje mnie to. Próbowałem dawniej się upominać u księgarek, ale bez efektu. Zresztą, co księgarka winna, że tak jej każą umieścić moją książkę.
Wróćmy na chwilę do filozofii. W starożytności – wspomina ksiądz o tym w „Bogu i geometrii" – była nauczycielką życia. Czy może jeszcze pełnić taką funkcję dziś?
Bardzo ciekawe jest to, jak się zmieniało pojęcie filozofii. Dla Greków filozofia była przede wszystkim sztuką życia. Jak młody człowiek wstępował do szkoły filozoficznej, to chodziło mu głównie o to, by mistrz nauczył go żyć. Poszukiwano szczęścia, a wiedza była jedynie drogą do niego.
Widzimy tę sztukę życia u epikurejczyków, stoików...
Tak, a potem filozofia była uprawiana w średniowiecznych zakonach, gdzie w gruncie rzeczy chodziło o to samo. Wiele elementów chrześcijańskiej ascezy ma źródło w ascezie greckiej, np. idea rachunku sumienia. Filozofowie greccy, stoicy, Marek Aureliusz, ale i inni nawoływali do tego, by wieczorem zadać sobie pytanie, czy nie zmarnowało się dnia. „Nulla dies sine linea", czyli „ani dnia bez kreski", bez zrobienia czegoś dobrego. Wiele ascetycznych ćwiczeń zawdzięczamy Grekom. Z chwilą gdy powstały nauki empiryczne, filozofia zaczęła je naśladować i stała się dyscypliną akademicką. I tak zostało do dzisiaj. Na żadnym wydziale filozoficznym nie uczy się sztuki życia. Wątpię, żeby jakiekolwiek ministerstwo edukacji przyznawało pieniądze na ćwiczenia duchowe. Ale na pewno coś po drodze straciliśmy, choć wciąż istnieją filozofowie, którzy traktują filozofię jako sposób życia. I tak powinno być.
—rozmawiał Krzysztof Cieślik
Ks. Michał Heller jest profesorem nauk filozoficznych, teologiem, pierwszym Polakiem, który otrzymał Nagrodę Templetona (2008), prestiżowe wyróżnienie przyznawane za pokonywanie barier pomiędzy nauką a wiarą