Dlaczego Nawalnego próbowano otruć właśnie 20 sierpnia, dziesięć dni po pierwszych masowych demonstracjach na Białorusi? Putin oczywiście twierdzi, że nie miał z tym nic wspólnego, dezinformacja rosyjska rozpuszczała za pomocą usłużnych krajowych i zagranicznych mediów rozmaite pogłoski, a to, że Nawalnego otruli konkurencyjni opozycjoniści, a to, że kochanka, a to jeszcze, że sam się otruł, żeby na siebie zwrócić uwagę, a może jakiś oligarcha z Tomska czy Omska wpadł na taki pomysł.

Jest oczywiste, że tego rodzaju zamach, taką trucizną, mógł być zaplanowany i wykonany tylko przez służby specjalne Federacji Rosyjskiej i że nie mogło się to odbyć bez jasnego rozkazu Putina. Niektórzy myśleli, że otrucie Nawalnego mogło mieć na celu odwrócenie uwagi mediów światowych Białorusi. Co się zresztą na kilka dni udało. Związek Nawalnego i Białorusi jest jednak głębszy i poważniejszy. Zważywszy na to, że Rosja liczy sobie prawie 150 mln mieszkańców, a Nawalny ma tylko 4 mln subskrybentów na YouTubie i 2 mln na Twitterze, można by twierdzić, że nie jest ani popularnym, ani znanym opozycjonistą. Tak jednak nie jest. Wedle Centrum Lewady ponad połowa badanych Rosjan słyszała o nim, choć tylko niewielki procent deklarował, że mógłby go ewentualnie poprzeć.

A co o nim wiadomo? Że od dziesięciu lat demaskuje w Rosji korupcję, że był wielokrotnie zatrzymywany i że wielokrotnie kandydował czy próbował kandydować w różnych wyborach. A więc dla Rosjanina analogia z opozycyjnymi przywódcami Białorusi jest widoczna gołym okiem. Nawalny był od dawna zainteresowany Białorusią, miał kontakty z opozycją i planował po powrocie z Tomska do Moskwy – do którego nie doszło – organizować poparcie dla demonstracji w Mińsku i próbował tam pojechać. I w Rosji, i na Białorusi – i na świecie – jest teraz najbardziej rozpoznawalnym Rosjaninem. Poza oczywiście Putinem.

Rosja jest dziś nieznanym krajem, z którego prawie nie wyciekają ważne informacje. Nie wiemy, co tam się dzieje i co może się zdarzyć. Znamy szczegóły wielkich pożarów w Australii czy w Kalifornii i ich wpływ na globalne ocieplenie czy skażenie atmosfery, ale nie dociera do naszej świadomości, że pożary na Syberii objęły już ponad 20 mln hektarów, czyli obszar wielkości Grecji. Na Dalekim Wschodzie, w Chabarowsku, od 11 lipca trwają demonstracje przeciwko aresztowaniu i wywiezieniu do Moskwy gubernatora Sergieja Furgala. Demonstracje ostatnio osłabły, ale skoro Putin nie mógł czy nie chciał użyć siły, mogą się one nasilić lub zachęcać do podobnych akcji mieszkańców innych rosyjskich miast, gdzie zwiększa się bezrobocie i niezadowolenie z niedotrzymanych przez władze obietnic. Trudno jest mierzyć w Rosji niezadowolenie społeczne, ale ciekawe, że w ciągu trzech lat dobre samopoczucie obywateli, przekonanie, że Rosja jest wielką potęgą, spadło o 20 punktów z prawie 60 proc.

W nierosyjskich częściach federacji nigdy nie było najlepiej. Od kilkunastu lat narasta przepaść między Moskwą i republiką Tatarstanu. Kazań chciałby, by władze Federacji przestały się wtrącać do czegokolwiek wewnątrz republiki – od szkolnictwa po wyznaczanie trasy dróg czy regulowanie zachowań religijnych. Na Kaukazie Północnym kryzys pogłębia się z miesiąca na miesiąc: w Dagestanie narasta chaos polityczny, prezydent Czeczenii Kadyrow, nazywany już nie prezydentem, a padyszachem – zwiększa, co wydawałoby się już niemożliwe, terror, a w sąsiedniej Inguszetii władze bezwzględnie prześladują opozycję. Można się więc zastanawiać, czy Białoruś będzie powodem wykipienia tych wielu gotujących się w Rosji kotłów i czy epidemia koronawirusa – wielokrotnie większa niż przyznają to władze – ochłodzi czy podniesie temperaturę konfliktów.