W roku 2009 del Potro był rewelacją US Open, w finale pokonał Rogera Federera, wówczas już pięciokrotnego triumfatora nowojorskiego turnieju. Wszyscy widzieli w Argentyńczyku kandydata do kolejnych wielkich zwycięstw, ale tenisowy los chciał inaczej. „Dostałem szansę, by ponownie zagrać w finale mojego ulubionego turnieju, przed ukochaną i niesamowicie wspierającą mnie publicznością. To jest niewiarygodne, nie mogę w to uwierzyć, że dotarłem do finału w Nowym Jorku po tym wszystkim, przez co przeszedłem" – mówił del Potro.
Dla niego najważniejsze było, że po czterech operacjach nadgarstka, po wielu miesiącach niegrania od tamtego pamiętnego finału, po ogromnych spadkach w rankingu ATP i nikłej nadziei powrotu do pełni sił niemożliwe stało się możliwe. Finał, w którym zmierzył się ze swoim przyjacielem Novakiem Djokoviciem, był nagrodą za wytrwałość, jaką wykazywał w chwilach zwątpienia, wiarę w swoje możliwości oraz miłość do tenisa.
Spokój nie trwał długo
Nikt się nie spodziewał, że pięknie rozwijająca się kariera młodego Argentyńczyka zostanie tak brutalnie przerwana. Miał świetne warunki fizyczne, zachwycał talentem już wcześniej, zanim został mistrzem US Open. Miażdżył rywali potężnym forhendem i znakomitym serwisem jako 19-latek, wygrał w roku 2008 cztery turnieje ATP z rzędu. Dzięki temu na koniec sezonu pierwszy raz awansował do pierwszej dziesiątki światowego rankingu. Jego kariera nabierała rozmachu, rok 2009 obfitował w jeszcze większe sukcesy. Po wygranej w Nowym Jorku został tenisistą nr 5 na świecie, jego mecze z przyjemnością oglądali neutralni kibice, a w Argentynie stał się bohaterem narodowym. Lubiany był przede wszystkim za to, że wspaniale łączył dynamikę i silną osobowość z delikatnością i wrażliwością, którym dawał wyraz w swoim zachowaniu i wypowiedziach.
Oglądający kolejne pojedynki ludzie nie przypuszczali, że Argentyńczyk już wtedy zmagał się z bólem prawego nadgarstka. Zaczął go odczuwać po zwycięskim finale US Open i tylko dzięki ogromnej determinacji nie poddawał się. Jeszcze walczył z przeciwnikami. ale przeczuwał, że konieczna będzie przerwa. Na szczęście sezon 2009 dobiegał końca i mógł pozwolić sobie na odpoczynek i regenerację. Jednak spokój nie trwał długo.
Podczas przygotowań do Australian Open 2010 ból prawego nadgarstka był większy niż przedtem. Del Potro zdecydował się jednak na występ w Melbourne, ale większość czasu pomiędzy meczami spędzał na zabiegach rehabilitacyjnych. Pamiętam jego smutek, kiedy po przegranym meczu czwartej rundy mówił z żalem, że nie spodziewał się, iż sprawa jest aż tak poważna.