Klasyczna filozofia konserwatywna, szczególnie od czasów Edmunda Burke'a, właśnie do tego czegoś się odwoływała. Mówiła o tym, że legitymizacją polityki jest przeszłość, wspólna tradycja. Problem w tym, że w Polsce przeszłość jest tym, co bardzo mocno dzieli. Istnieje jakaś niezwykła łączność pomiędzy historią a polityką. Wciąż dzieli nas stosunek do powstań, do zamachu majowego (szczególnie ten spór stał się ostatnio niezwykle aktualny), a im bliżej na osi czasu, tym goręcej. Stan wojenny, demontaż komunistycznego układu władzy, Okrągły Stół, wybory czerwcowe, rząd Mazowieckiego, plan Balcerowicza, czerwcowa noc w 1992 r., Smoleńsk, ocena transformacji – spierać się potrafimy o wszystko. Co sprawia, że coś nas jeszcze łączy? Wzruszenie na widok łopocącej biało-czerwonej flagi? Ukłucie w sercu podczas słuchania hymnu? Ekscytacja sukcesami sportowców? Wspólny język? Lista lektur, których nowe pokolenia już nie czytały, bo znają je tylko z opracowań?
Pytanie o wspólnotę to również pytanie o zaufanie. Do kogo lub czego możemy je mieć. Wspólnotą może nas uczynić wspólne uznanie czyjegoś autorytetu. Czy jednak mamy dziś autorytety? Ważny apel Rady Stałej Episkopatu Polski z tego tygodnia, by przy obopólnej zgodzie rządzących i opozycji wybory przeprowadzić w sposób, który nie będzie budził wątpliwości, to raczej cień dawnego autorytetu Kościoła w Polsce. Sondaże są bezlitosne – zaufanie do Kościoła spada na łeb na szyję. Jego stanowisko to jednak ważna próba ratowania wspólnoty. Pytanie, czy zostanie ono przez kogokolwiek wysłuchane.
Czy ufamy państwu? Czy właśnie dlatego posłuchaliśmy zaleceń sanitarnych mających przeciwdziałać koronawirusowi? A może odwrotnie – zostaliśmy w domach, by nie wpaść w łapy państwa, w przypadku, gdybyśmy zachorowali na Covid-19? Czy epidemia staje się momentem, w którym zaczynamy czuć potrzebę zaufania? Choćby do lekarzy? Ale cóż zrobić, jeśli ci wypowiadają się jak politycy? Co zrobić, gdy w TVP widzę ekspertów chwalących rząd za reakcję na epidemię, a w TVN innych, którzy na rządzie nie zostawiają suchej nitki? Jak może wyglądać wspólnota w czasach totalnej nieufności? Gdy wszystkie badania pokazują, że ufamy coraz mniej – mediom, politykom, instytucjom, wreszcie ekspertom?
Gdybym chciał rozbić jakąś wspólnotę, siałbym nieufność. Bo gdzie nie ma zaufania, wszystko staje się względne. Nauce ufam, choć przecież sam jej nie rozumiem. Ale wierzę, że twierdzenia naukowe oparte są na racjonalnych podstawach, choć sam nie potrafię ocenić ich prawomocności.