Półki w czasach zarazy

Zacznijmy od terminologii. Wirus został nazwany SARS-CoV-2, a choroba, którą wywołuje, COVID-19. Oczywiście już to się wszystkim plącze i w dodatku nie wiadomo, jak ten koronawirus nazywa się po chińsku czy w języku farsi, co jest o tyle istotne, że w Iranie obserwujemy jedyną chyba (na razie) nieokiełznaną epidemię.

Publikacja: 06.03.2020 17:00

Półki w czasach zarazy

Foto: AFP

Państwa demokratyczne mają oczywiście więcej trudności w kontrolowaniu społeczeństwa i jego zachowań, ale i dyktatury nie zawsze dobrze sobie z tym radzą. Reakcja komunistyczno-kapitalistycznego rządu Chin wywołała zazdrość w wielu krajach, również w Stanach Zjednoczonych. – Im to dobrze – wzdychał jeden z lekarzy odpowiedzialnych za koordynację walki z koronawirusem. – Mogą zamknąć miasto wielkości Los Angeles, nie wpuszczać i nie wypuszczać nie tylko wirusa, ale i informacji. Jednak wydostało się dosyć informacji, by izolacja Chin wywołała kryzys gospodarczy w Chinach i na giełdach światowych. W Korei Północnej rozstrzelano podobno kilku nosicieli wirusa, ale w Iranie, który nie jest dyktaturą doskonałą, rząd nie panuje już nad sytuacją i mnożą się nie tylko ogniska wirusa, ale i otwarte głosy krytykujące rząd. Jeśli SARS-CoV-2 obali jakiś rząd, to będzie to właśnie rząd w Teheranie.




O samym wirusie wiemy bardzo mało, ale internet aż tętni od informacji, dezinformacji i fake newsów na jego temat. Najważniejsze jest hasło polityków i mediów: „Tylko nie wpadajmy w panikę". Oczywiście jest to hasło wywoławcze, żeby wpaść nie tylko w panikę zwyczajną, ale i w globalną.

W USA jest około 100 zdiagnozowanych zachorowań i (na razie) dziewięć przypadków śmiertelnych. Ludności jest oficjalnie około 330 mln. Duża część robi zakupy na okres zarazy. W stanach Waszyngton, Oregon i Kalifornia półki zostały opróżnione – przede wszystkim z wody, makaronów, papieru toaletowego i przeróżnych puszek. W innych stanach ludzie robią zakupy dyskretniej, twierdząc, że to nie z powodu spodziewanej epidemii ładują do swoich wielkich samochodów jedzenie na kilkadziesiąt dni dla kilkudziesięciu osób.

Zastanawiałam się, co ja bym chciała przede wszystkim kupić, gdybym nie miała, jak każdy Amerykanin, pełnej lodówki. I przypomniałam sobie PRL oraz bezustanne mówienie o robieniu zapasów. Pamiętam, że w 1962 r. na pl. Unii Lubelskiej powstał nowoczesny budynek pod nazwą Supersam. Był zupełnie niekomunistyczny, choć stanął kilkaset metrów od MDM i pl. Konstytucji. Miał płynny kształt i oszklone ściany, a przed oficjalnym otwarciem był przez wiele tygodni reklamowany w Kronice Filmowej i w gazetach jako szczytowe osiągnięcie socjalistycznej gospodarki. Kupujący mieli chodzić z koszykami między półkami, sami wybierać makaron dwu- lub czterojajeczny, masło stołowe lub eksportowe, kawę zbożową czy nawet ocet. Największą zaletą miało być stanie tylko w jednej kolejce (potem okazało się, że ogólnych kolejek było co najmniej dwie – po koszyki i do kasy, ale były też osobne po kawę i wędliny).

W dniu otwarcia, na początku czerwca, ludność sforsowała wejście i rozniosła – stojąc uprzednio w kolejce do kasy – wszystko, co było na półkach. Niewykluczone, że na podniecenie wpłynęła informacja, że w ZSRS podniesiono 1 czerwca ceny żywności o 25 proc. Następny szturm na Supersam miał miejsce w październiku tego samego roku. Tym razem wybito szyby i chyba nie wszyscy stanęli w kolejce po mąkę i ocet. Wykupywano produkty żywnościowe w związku z kryzysem kubańskim i paniką wojny światowej. Puste półki widziałam potem w Rumunii i na Kubie. Były one jeszcze bardziej puste niż w PRL, bo choć też nie było na nich nic do jedzenia, to był też kurz świadczący o tym, że półki te od dawna niczemu nie służyły.

W Stanach nie ma i nie będzie niebezpieczeństwa, że nie będzie można kupić nic do jedzenia. Nawet na zachodnim wybrzeżu, gdy nie ma czegoś w sklepach, można to zamówić przez Amazona. I oczywiście – jakby powiedziała dzisiejsza Maria Antonina – jeśli nie ma chleba, niech jedzą pizzę i hamburgery. Ale niech przedtem myją ręce. 

Państwa demokratyczne mają oczywiście więcej trudności w kontrolowaniu społeczeństwa i jego zachowań, ale i dyktatury nie zawsze dobrze sobie z tym radzą. Reakcja komunistyczno-kapitalistycznego rządu Chin wywołała zazdrość w wielu krajach, również w Stanach Zjednoczonych. – Im to dobrze – wzdychał jeden z lekarzy odpowiedzialnych za koordynację walki z koronawirusem. – Mogą zamknąć miasto wielkości Los Angeles, nie wpuszczać i nie wypuszczać nie tylko wirusa, ale i informacji. Jednak wydostało się dosyć informacji, by izolacja Chin wywołała kryzys gospodarczy w Chinach i na giełdach światowych. W Korei Północnej rozstrzelano podobno kilku nosicieli wirusa, ale w Iranie, który nie jest dyktaturą doskonałą, rząd nie panuje już nad sytuacją i mnożą się nie tylko ogniska wirusa, ale i otwarte głosy krytykujące rząd. Jeśli SARS-CoV-2 obali jakiś rząd, to będzie to właśnie rząd w Teheranie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami