Po kolejnym nieudanym podejściu do Ligi Mistrzów i słabych wynikach w Ekstraklasie przy Łazienkowskiej doszło do trzęsienia ziemi. Aleksandara Vukovicia zastąpił Czesław Michniewicz. Na przygotowanie zespołu miał ledwie dwa dni.
– Pracujemy krótko, ale intensywnie. Mam nadzieję, że efekty będą widoczne już w czwartek – mówi nowy trener Legii. Drita to mistrz Kosowa. Z Legią mogła się spotkać już w eliminacjach Champions League, ale z powodu koronawirusa została ukarana walkowerem i warszawskiej drużynie przyszło się męczyć z Linfield.
– Rywale bramki zdobywają głównie po stałych fragmentach gry, są dobrze wyszkoleni technicznie, mają niezłych skrzydłowych, ale my musimy pokazać swoje atuty. Nie wiem jeszcze, w jakim składzie wyjdziemy. Na każdej pozycji mamy wiele możliwości. Zdecydujemy po odprawie – zaznacza Michniewicz. Cudów nie obiecuje, ale zdaje sobie sprawę, o jaką stawkę toczy się gra. Brak awansu do fazy grupowej byłby dla Legii wizerunkowym i finansowym ciosem. Do wzięcia jest 3 mln euro.
Zespołu z Kosowa lekceważyć nie wolno, ale nie ma wątpliwości, że o wiele trudniejsze zadanie czeka w czwartek Piasta. FC Kopenhaga zaczęła wprawdzie sezon w Danii od dwóch porażek, ale to doświadczona drużyna, od 2006 roku prowadzona z krótką przerwą przez Stale Solbakkena. Nie raz grała w fazie grupowej Champions League, a w ubiegłym sezonie dotarła do ćwierćfinału Ligi Europy – Manchesterowi United uległa dopiero do dogrywce.
Latem wzmocnił ją Kamil Wilczek i to były napastnik Piasta jest dziś pierwszą strzelbą Kopenhagi. W weekend zdobył już trzecią bramkę – w derbach z Broendby, w którym spędził cztery sezony i był ulubieńcem kibiców.