Gość programu mówiła o niecodziennej sytuacji, gdy pomylono zwycięzcę i zamiast filmowi „Moonlight”, organizatorzy chcieli wręczyć statuetkę autorom filmu „La La Land”.
- Coś takiego na gali oscarowej jest niebywałe – mówiła Hollender. - Komentarze są różne, np.: nareszcie coś ludzkiego podczas tej zaplanowanej co do minuty gali – dodała.
Nie zabrakło podczas gali rozdania nagród też nawiązań do polityki i prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, któremu zdarzyło się kiedyś w złym tonie wypowiedzieć o aktorce. - Prowadzący podchwycił ten wątek i zapowiedział Meryl Streep słowami, że to taka słaba aktorka, która zagrała w ponad 50 żenujących filmach – mówiła Hollender.
Podczas gali częstymi przerywnikami są reklamy, dzięki którym gala może być w ogóle sfinansowana. - Po raz pierwszy zdarzyło się, że ogłoszenia wykupił NY Times. To nie jest mała suma, bo te ogłoszenia dochodzą nawet do 2 mln dolarów – mówiła Hollender.
- Hollywood od dekady mocno walczy, że akademia staje się coraz bardziej nowoczesna. Oscary były zawsze taką tradycyjną nagrodą w świecie, na które zżymali się krytycy – mówiła gość programu. - Dziś akademia musi reagować na czas, który nastał. Szczególnie to się zaznacza od 2001 r., gdy Amerykanie przestali czuć się tak bezpiecznie, jak to było w przeszłości – dodała Hollender.