Skutkiem była zupełnie inna sytuacja materialna naszej babci w porównaniu do jej rodziców. Babcia bywała w kinie i teatrze, a latem wyjeżdżała na wakacje w góry lub nad morze. Czy zatem socjalizm – przynajmniej w pierwszych trzech dekadach – można uznać za złoty okres?
Porównanie z Zachodem sugeruje, że Polska w PRL-u rozwijała się poniżej swoich możliwości. W tym samym okresie jej rówieśniczka w Europie zachodniej przeszła drogę od 7 tys. do 24 tys. euro rocznie. Potem było jeszcze gorzej. Wzrost gospodarczy oparty na uprzemysłowieniu i pożyczkach zagranicznych nie mógł trwać długo. Na początku lat 80. Polska doświadczyła regresu gospodarczego na nie niespotykaną skalę. W kulminacyjnym momencie, w dniu upadku PRL, w czerwcu 1989 r., nasza mama zarabiała tyle samo, co nasza babcia w 1969 r. Średni dochód naszej mamy – 10 tys. euro rocznie – był prawie trzykrotnie mniejszy niż jej koleżanek z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji.
Wzrost dobrobytu w warunkach niedemokratycznych jest możliwy – poza wzrostem dochodu wydłużyła się oczekiwana długość życia (z 58 do 72 lat), wzrosła jakość usług medycznych oraz upowszechniła się edukacja. Jednak „socjalistyczny dobrobyt" doprowadził do gigantycznego kryzysu, a tempo rozwoju było wyraźnie niższe niż w Europie. Nasza babcia w dniu zakończenia II Wojny światowej była o jedną trzecią biedniejsza od rówieśniczek w Europie Zachodniej. Nasi rodzice w dniu upadku komunizmu byli ubożsi już prawie trzykrotnie. Za mizerny rozwój naszej ojczyzny w tym okresie nie odpowiada niesprzyjająca sytuacja międzynarodowa. Winę za stracone pół wieku ponosi fatalna polityka gospodarcza w kraju. Polityka, która, aby funkcjonować, musi ograniczać wolności obywatelskie i podporządkować wszystkie przejawy niezależności – sądy, prokuraturę, policję, przedsiębiorstwa – partii rządzącej.
Na przestrzeni stu lat od odzyskania niepodległości największą uwagę skupiają ostatnie trzy dekady. W tym okresie Polska rozwijała się nie tylko nieprzerwanie, ale też wyraźnie szybciej niż Europa Zachodnia. W okresie trzydziestu lat PKB per capita w cenach stałych wzrosło w Polsce z 10 tys. euro do 21,5 tys. euro i wynosi dziś ponad 60 proc. poziomu Europy Zachodniej. Średnia oczekiwana długość życia w ciągu 30 lat wzrosła o okrągłe 10 lat. Dzisiejsze pokolenie trzydziestolatków, do których należą autorzy niniejszego tekstu, jest w sytuacji lepszej niż jakiekolwiek wcześniejsze pokolenie Polaków.
Gdzie szukać przyczyn fenomenu ostatnich trzech dekad? Kluczową rolę odgrywa system instytucjonalny, który uwalnia przedsiębiorczość, zapewnia stabilizację i otwiera kraj na napływ inwestycji zagranicznych. Nie bez znaczenia było dobre wykształcenie społeczeństwa – zarówno podstawowe jak i wyższe – odziedziczone po PRL. Dzisiejsza Rzeczpospolita daje swoim obywatelom nowe możliwości funkcjonowania, których brakowało wcześniej. Polityka ma znaczenie – demokratyzacja, budowa niezależnych instytucji zapewniły Polsce na tyle szybki wzrost dobrobytu, że wreszcie zaczęliśmy gonić Zachód.
Przeszliśmy długą drogę, a jednak dziś, tak samo jak w latach 20., wytwarzamy 60 proc. tego, co nasi koledzy z Europy Zachodniej. Mamy wciąż wiele zaległości do nadrobienia. Ponadto nasz ostatni sukces gospodarczy nieproporcjonalnie wynagrodził lepiej sytuowanych. Nierówności są szczególnie widoczne w kontekście geograficznym – mieszkańcy wsi i małych miast są dziś w zupełnie innej sytuacji niż ich koledzy z Warszawy. Wciąż jesteśmy jednym z mniej zamożnych społeczeństw UE, ale naszą ambicją jest odgrywać we Wspólnocie wiodącą rolę. Polityka zagraniczna to dziś ogromne wyzwanie, szczególnie w sytuacji, gdy tendencje antyeuropejskie są coraz bardziej wyraźne wśród klasy rządzącej. Zaczynamy mierzyć z problemami niekorzystnej struktury demograficznej i masowej emigracji. Wyzwań jest wiele, ale w okresie stu lat od odzyskania niepodległości nauczyliśmy się też wielu lekcji. Wśród nich najważniejsza to ta, że system polityczny oparty na silnej władzy jednej partii nie rozwiązuje żadnych problemów.