„Kiedyś mówiłeś że twoja córka idzie na prawo do Wrocławia, prawda ? Wyślę ten twój defekacyjny tekst moim kolegom z Wydziału i poproszę, żeby go omówili na zajęciach w Jej grupie jako przykład mowy nienawiści. Zobaczymy, jak będziesz piszczał, jak wróci do domu" – to słowa Marcina Matczaka, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, robiącego nieprawdopodobna karierę w mediach, zwłaszcza jako konstytucjonalisty, i radcy prawnego pracującego dla znanej warszawskiej kancelarii prawniczej.

W Internecie jest masa chamstwa, i niedopuszczalnych wpisów, ale kiedy jest to autentyczny wpis znanej postaci, a tym bardziej członka korporacji, w tym wypadku Uniwersytetu i profesji radcowskiej, a są to instytucje publiczne, to jest to sprawa nas wszystkich oraz organów odpowiedzialnych za ład publiczny, w szczególności prawny.

Dobrze, że Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zwrócił się do rektora Uniwersytetu Warszawskiego o rozważenie kroków dyscyplinarnych wobec prof. Matczaka. Ale to nie wystarczy, minister winien dopilnować by władze tej uczelni szybko zareagowały na ten eksces a gdyby miały z tym trudności, jak to w różnych dyscyplinarkach w Polsce bywa, rozważył ich usprawnienie. Eksces Matczaka potwierdza podejrzenie, że profesura nie gwarantuje przyzwoitego zachowania ani szanowania praw innych.

Podobnie władze radcowskie winny szybko zareagować na to, zupełnie nie związane z wykonywaniem zawodu czy dyskusją prawniczą, zachowania. Nie może być tak, że osoba utytułowana i publiczna straszy swego adwersarza psychicznymi torturami („będziesz piszczał") , które bywają gorsze niż fizyczne, a nadto Bogu ducha winnej jego córki – studentki, z wykorzystaniem akademickich kolegów profesora.

Nie interesują mnie jakieś mętne wyjaśnienia tego pana, ale reakcja władz obu korporacji, a może i organów ścigania.