Ciężar niezbędnej reformy Unii należy więc przerzucić na instytucje dialogu społecznego, najlepiej przygotowane do godzenia różnych grup interesów i będące na bieżąco, jeśli chodzi o sygnalizowane przez nie problemy. Dialog społeczny w ramach Unii to żadna nowość, ale został on zepchnięty na margines – co jednak obywatele UE dostrzegli. I nie są z tego powodu zadowoleni.
Co do jednego powinniśmy mieć jasność – dotychczasowa formuła funkcjonowania Unii zawiodła i konieczność jej wymiany jest bezdyskusyjna. Świadczy o tym nie tylko Brexit, ale także wyniki sondaży w innych krajach Unii, których obywatele chcieliby referendum, jak np. w Holandii. Coraz bardziej popularne stają się ruchy i partie przedkładające element niezależności nad federacyjny. To są fakty, które społecznej ofercie Unii wystawiają niską notę.
Nie dla arogancji
Przy czym nie chodzi o to, kto ma rację, brukselskie elity czy zwykli zjadacze chleba – a to dlatego, że tu nie ma rozwiązań dobrych i złych. Są natomiast rozwiązania, które obywatele Unii akceptują oraz takie, których nie chcą. Ten podział wynika z fundamentalnej zasady – Unia Europejska ma być dla ludzi, a nie ludzie mają być dla UE. Wielki federacyjny organizm ma służyć swoim obywatelom, a nie lekceważyć ich oczekiwania w aroganckim przekonaniu o własnej nieomylności. Właśnie tej arogancji Brytyjczycy powiedzieli „nie". Brexit się nie opłaca, spowoduje straty finansowe – mimo to Brytyjczycy uznali, że te koszty warto ponieść, by uwolnić się od związków z Brukselą.
Dokładnie tu leży klucz do zrozumienia podstaw dzisiejszego problemu – jest nim kryzys europejskiej tożsamości. Obywatele państw członkowskich nie czują się Europejczykami. Według badania z listopada 2015 roku taką postawę prezentowało 41 proc. ogółu zapytanych! Spada frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w 2014 roku wyniosła 42 proc., podczas gdy w 1979 roku, w trakcie pierwszych wyborów – 62 proc. Zresztą wybierany w wyborach powszechnych PE wcale nie odgrywa pierwszych skrzypiec – decyzyjne są Rada UE i Komisja Europejska. To poważny deficyt demokracji na samym szczycie unijnej konstrukcji. W rezultacie przeciętny obywatel Unii nie czuje, że ma jakikolwiek wpływ na jej działania, nie jest w jej życie zaangażowany. To fatalna sytuacja – bo jej następstwem mogą być kolejne decyzje państw o wyjściu z UE.
Lekarstwo, czyli dialog
Czy w takim razie lekarstwem ma być redefiniowanie traktatów, jak tego chciał David Cameron? Wystarczy sprawdzić dokąd zaprowadziła ta droga Wielką Brytanię. Owszem, należy Unię zmienić – przywracając jedność opartą na szacunku i zapewnieniu godnego miejsca każdemu uczestnikowi. Francuzi proponują drogę ogólnoeuropejskich referendów, lecz jest rozwiązanie prostsze i sprawdzone. To dialog i konsultacje z udziałem reprezentatywnych organizacji pracodawców, związków zawodowych oraz innych organizacji pozarządowych.