Jordan Zafirow: Kto i ile może żądać, gdy praca była w konsorcjum

Warto rozważyć próbę choćby szczątkowej regulacji porządkującej problematykę legitymacji procesowej konsorcjum i jego członków.

Publikacja: 30.01.2020 07:39

Jordan Zafirow: Kto i ile może żądać, gdy praca była w konsorcjum

Foto: Adobe Stock

Czym jest obrót gospodarczy? Można na niego patrzeć jak na abstrakcyjne miejsce, rynek, na którym dochodzi do wymiany dóbr i usług w zamian za pieniądze oraz sumę stosunków łączących podmioty występujące na tym rynku. Często dla osiągnięcia celu gospodarczego (zwykle zysku) i zaspokojenia potrzeb innego uczestnika rynku podmioty (dwa lub więcej) współpracują, by wykonać produkt lub usługę. Z reguły przyczyną podjęcia współpracy jest brak możliwości samodzielnego osiągnięcia celu – z uwagi na skalę zamówienia bądź ze względu na jego specyfikę wymagającą różnorodnych umiejętności, których nie ma jeden podmiot. Np. budowa domu czy remont mieszkania: rzadko kiedy wykonuje je jedna osoba specjalizująca się zarówno w konstrukcji, fundamentach, jak i elektryce, wodociągach, stolarce itd. Pomijając „metodę gospodarską", zazwyczaj zajmują się tym brygady fachowców z różnych branż.

Wspólne przedsięwzięcia gospodarcze przybierają różne formy. Czasem mają charakter całkiem nieformalny – im mniejsza skala zamówienia, tym częściej wykonawcy umawiają się ustnie co do warunków współpracy. Większość czytelników ma pewnie podobne doświadczenia z wykonywanych remontów i nie należą one do przyjemnych wspomnień – często bowiem dochodzi do opóźnień lub nieporozumień między wykonawcami. Nawet niewielka inwestycja remontowa lub budowlana wymaga koordynacji prac, ustalenia harmonogramu robót i jasnego określenia zasad wynagrodzenia.

Czytaj też: Konsorcjum budowlane w sporze cywilnym

Uzgodnienia na piśmie

Gdy inwestycja realizowana jest na wielką skalę, regułą jest, że wykonawcy dokonują uzgodnień współpracy na piśmie. Najczęściej przybierają one formę umowy konsorcjum. Należy ona do tzw. umów nienazwanych w polskim prawie, nie jest ona uregulowana w żadnym akcie prawnym, a jej treść zależy w dużej mierze od woli stron. W umowie konsorcjum strony decydują, kto będzie odpowiadał za jaką część prac składających się na obiekt budowlany, a także o wzajemnych zasadach odpowiedzialności i rozliczeń między uczestnikami konsorcjum i z zamawiającym. Wydawałoby się, że spisanie zasad współpracy gwarantuje brak konfliktów i niejasności co do sposobu realizacji prac i ich rozliczeń. Niestety, w polskim systemie prawnym funkcjonujące w obrocie gospodarczym umowy konsorcjum nastręczają wiele problemów i wątpliwości – szczególnie gdy dochodzi do sporów dotyczących rozliczeń z inwestorami.

Istotnym problemem praktycznym w dochodzeniu roszczeń jest ustalenie, kto wśród członków konsorcjum uprawniony jest do dochodzenia zapłaty od zamawiającego? Pełne omówienie tej problematyki wykracza poza ramy tego artykułu – odpowiedź na to pytanie wymaga gruntownego przeanalizowania wielu przesłanek, jak np.:

- jaki jest charakter umowy konsorcjum – czy przybiera ono formę spółki cywilnej, czy też jest „zwykłą" umową o współpracę kilku podmiotów;

- jaki jest charakter dochodzonych roszczeń – czy są to roszczenia o zapłatę wynagrodzenia, odszkodowania, czy też chodzi o roszczenia niepieniężne (np. o ustalenie istnienia lub nieistnienia praw członków konsorcjum lub zamawiającego);

- jakie są wzajemne relacje postanowień umowy konsorcjum i umowy o roboty budowlane zawartej między konsorcjum i zamawiającym.

Dla uproszczenia przyjrzymy się najpowszechniejszym w Polsce typom umowy konsorcjum, które nie są kwalifikowane jako umowy spółki cywilnej oraz najczęściej spotykanemu roszczeniu – o zapłatę wynagrodzenia umownego. W omawianym przypadku co do zasady nie dochodzi do utworzenia wspólnego majątku konsorcjantów – każdy ma własny udział kapitałowy w przedsięwzięciu i zachowuje odrębność majątkową. Regułą jest też, że umowy konsorcjum nie zawierają postanowień uprawniających współkonsorcjantów do dochodzenia całości roszczeń przysługujących konsorcjum od zamawiającego. Oznacza to, że każdy konsorcjant jest wykonawcą części zamówienia i uprawniony jest do wynagrodzenia za wykonaną część robót. Jeśli zatem konsorcjanci wykonujący zamówienie dotyczące budowy drogi umówili się np., że jeden z nich będzie odpowiedzialny za budowę obiektów inżynieryjnych (np. mosty, wiadukty – konsorcjant A), a drugi za pozostałą część prac (konsorcjant B), to oczywistym wydaje się, że jeśli zamawiający odmawia zapłaty wynagrodzenia za roboty związane z budową wiaduktu, to uprawniony do dochodzenia tego roszczenia jest konsorcjant A. Musi w pozwie wykazać, że to on wykonał te roboty i jemu należne jest wynagrodzenie z tego tytułu.

Sprawa komplikuje się jednak, gdy zestawimy postanowienia umowy konsorcjum z postanowieniami umowy o roboty budowlane zawartej z zamawiającym – szczególnie gdy chodzi o umowy realizowane w trybie ustawy – Prawo zamówień publicznych. Standardową klauzulą w tego typu umowach jest upoważnienie jednego z konsorcjantów (lidera) do odbioru wynagrodzenia w imieniu wszystkich członków konsorcjum. Często w umowie wskazany jest konkretny numer rachunku bankowego, na który wynagrodzenie należne wszystkim konsorcjantom ma być wypłacane.

Z jednej strony tak ukształtowany sposób spełnienia świadczenia przez zamawiającego jest ułatwieniem dla wszystkich stron umowy o roboty budowlane. Konsorcjum otrzymuje zapłatę od inwestora, a wzajemne rozliczenia współkonsorcjantów odbywają się na zasadach wskazanych w umowie konsorcjum. Z drugiej jednak strony, gdy sprawa trafia do sądu, może okazać się, że konsorcjant A nie jest w stanie uzyskać bezpośredniej zapłaty swojej części wynagrodzenia od zamawiającego. Na tle tak skonstruowanych umów w wielu orzeczeniach sądów powszechnych podejmowany był problem legitymacji lidera do samodzielnego występowania w imieniu całego konsorcjum o zapłatę wynagrodzenia należnego całemu konsorcjum. Sądy stanęły na słusznym stanowisku, iż lider takiej legitymacji nie posiada, albowiem – jak była mowa o tym wyżej – wynagrodzenie co do zasady należne jest temu podmiotowi ze współkonsorcjantów, który wykonał dany zakres robót.

Wyroki SN

W ostatnim czasie wydano kilka orzeczeń sądów powszechnych i Sądu Najwyższego, w których wyrażono pogląd, iż skoro strony umowy o roboty budowlane umówiły się w ten sposób, że płatność wynagrodzenia następuje na rachunek bankowy wskazany w umowie i do rąk lidera konsorcjum, to tym samym zmieniły umownie charakter świadczenia pieniężnego zamawiającego, nadając mu charakter niepodzielny. Sądy stanęły na stanowisku, że zamawiający nie jest zobowiązany do spełnienia świadczenia w inny sposób, aniżeli wynika to z umowy z konsorcjantami, tj. inaczej niż do rąk lidera konsorcjum. Owo świadczenie pieniężne zamawiającego staje się na powrót podzielne z chwilą, gdy dochodzi do wzajemnych rozliczeń współkonsorcjantów w ramach umowy konsorcjum. Jest to dość dyskusyjna teza, albowiem prowadzi do paradoksalnej sytuacji, iż ani lider nie może sam dochodzić tego wynagrodzenia w postępowaniu sądowym (jeżeli nie jest ono związane z robotami, które sam wykonał), ani też takiej legitymacji nie posiada współkonsorcjant, który zrealizował konkretny zakres robót, za które należne jest wynagrodzenie objęte pozwem. W obliczu dotychczasowej linii orzecznictwa najbezpieczniejsze wydaje się rozwiązanie, w którym z roszczeniem o zapłatę występują do sądu wszyscy członkowie konsorcjum, z tym że żądają zapłaty do rąk lidera – zgodnie z postanowieniami umowy o roboty budowlane.

Nieco odmiennie wygląda sytuacja, gdy powód dochodzi zapłaty nie z tytułu wynagrodzenia umownego, lecz z tytułu naprawienia szkody za nienależyte wykonanie umowy przez inwestora. Wówczas postanowienie umowy o roboty budowlane stanowiące, iż zapłata wynagrodzenia następuje do rąk lidera, nie powinno być brane pod uwagę przez sąd przy ocenie legitymacji takiego współkonsorcjanta (np. konsorcjanta A) do wystąpienia z powództwem o zapłatę. Zdarza się np., że w toku realizacji inwestycji współkonsorcjant ten wykonał roboty dodatkowe i nie otrzymał za nie zapłaty, albowiem zamawiający – wbrew ciążących na nim obowiązków umownych – nie wyraził zgody na zmianę umowy i objęcie jej zakresem tych dodatkowych robót oraz stosownego podwyższenia wynagrodzenia wykonawcy. Kluczowe w takim przypadku powinno być ustalenie przez sąd, który podmiot rzeczywiście poniósł szkodę, tj. koszty wykonania robót nie objętych umową, i uznać ten podmiot za uprawniony do samodzielnego dochodzenia zapłaty. Do rzadkości należą sytuacje, gdy sądy odmawiają prawa takiemu współkonsorcjantowi do dochodzenia naprawienia poniesionej szkody – pod warunkiem oczywiście, iż wykaże wszystkie przesłanki odpowiedzialności kontraktowej zamawiającego.

Jednakże zdarzają się również roszczenia odszkodowawcze konsorcjum, które stwarzają problemy już na etapie ustalenia podmiotu uprawnionego do wystąpienia z powództwem przeciwko zamawiającemu. Takim typem roszczeń odszkodowawczych wywodzonych z umowy o roboty budowlane jest dochodzenie przez współkonsorcjanta zwrotu środków z gwarancji należytego wykonania, wypłaconych przez zamawiającego. Gdy umowa o roboty budowlane realizowana jest w trybie zamówienia publicznego przez konsorcjum, ustawowo wymaga się zapewnienia należytego jej wykonania przez wszystkie podmioty uczestniczące w konsorcjum. Zarazem koszty tej gwarancji i jej zlecenia ponosi często tylko jeden ze współkonsorcjantów. W przypadku, gdy zamawiający zdecyduje się na skorzystanie z gwarancji i wypłatę środków, to właśnie ten członek konsorcjum będzie następnie zobowiązany do ich zwrotu na rzecz gwaranta, który uprzednio wypłacił je na rzecz zamawiającego w ramach udzielonej gwarancji. Jeżeli współkonsorcjant – strona umowy gwarancji – kwestionuje prawo zamawiającego do skorzystania z gwarancji, musi wystąpić do sądu z żądaniem naprawienia szkody i zwrotu środków, które zamawiający otrzymał od gwaranta, a które następnie ten współkonsorcjant musiał zwrócić gwarantowi. Czy jednak może on sam wystąpić przeciwko zamawiającemu o zapłatę, skoro dokument gwarancyjny (polisa) wskazywał – zgodnie z wymogami ustawy – że wszyscy członkowie konsorcjum „gwarantują" należyte wykonanie umowy i wszyscy członkowie konsorcjum są stronami umowy o roboty budowlane? Na to pytanie też nie ma jednoznacznej odpowiedzi, choć wydaje się, że również i w tym przypadku podmiotem uprawnionym do dochodzenia odszkodowania powinien być wyłącznie ten współkonsorcjant, który rzeczywiście poniósł szkodę. Duże znaczenie dla oceny legitymacji czynnej podmiotu występującego z żądaniem zapłaty przy tego typu roszczeniach będą miały też wskazane w pozwie: źródło zobowiązania zamawiającego i podstawa prawna żądania.

Coraz popularniejsze

Począwszy od lat 90. XX wieku, wraz z rozwojem gospodarki rynkowej w Polsce, umowa konsorcjum jest coraz bardziej popularną formą współpracy podmiotów wspólnie realizujących duże inwestycje budowlane. Pociąga to za sobą wzrost liczby spraw rozpoznawanych przez sądy powszechne i Sąd Najwyższy z elementem konsorcjalnym. Niestety, na tę chwilę istnieją duże rozbieżności w orzecznictwie i doktrynie zarówno co do istoty umowy konsorcjum, jak i co do legitymacji do dochodzenia roszczeń z takich umów. Od wielu lat toczy się dyskusja, czy potrzebne jest ustawowe unormowanie umowy konsorcjum, tak aby ujednolicić zasady traktowania wykonawców decydujących się na taką formę współpracy. Kompleksowe, ustawowe uregulowanie tego typu umowy nie wydaje się rozwiązaniem pożądanym dla praktyki obrotu gospodarczego. Nadanie konsorcjum ustawowych ram musiałoby być kompromisem między wieloma rozbieżnymi, funkcjonującymi aktualnie w obrocie, rozwiązaniami umownymi. W dążeniu do wyznaczenia jasnych reguł umowy konsorcjum ustawodawca może ulec pokusie zbyt kazuistycznej regulacji, która tylko spotęguje istniejące już wątpliwości praktyczne.

Warto zauważyć, że główny problem leży nie w samych umowach konsorcjum i warunkach współpracy wykonawców, lecz w relacji postanowień tych umów z postanowieniami umów o roboty budowlane zawartych z zamawiającymi. Być może zatem nie jest niezbędna kompleksowa regulacja umowy konsorcjum, lecz jedynie tego wycinka relacji inwestor–konsorcjum, który sprawia najwięcej problemów w obrocie.

Jednym z możliwych rozwiązań jest np. ustawowe ustanowienie współkonsorcjantów wierzycielami solidarnymi zamawiającego w zakresie jego świadczenia zapłaty wynagrodzenia, ale do kwot przypisanych poszczególnym współkonsorcjantom – zgodnie z zakresem robót przez nich wykonywanych. W przepisach prawa istnieją instrumenty umożliwiające stronom umowy ustalenie, że dłużnik może być zobowiązany względem poszczególnych wierzycieli w sposób odmienny (np. co do różnej wysokości wynagrodzenia, odpowiadającej zakresowi prac poszczególnych konsorcjantów). Trudno sobie jednak wyobrazić, by zamawiający realizujący zamówienia publiczne sami zaproponowali w warunkach zamówienia takie zasady rozliczenia. Jeżeli jednak istniałby obowiązek ustawowy wskazania już w umowie o roboty budowlane realizowane w trybie zamówień publicznych zakresu zobowiązania zamawiającego względem poszczególnych konsorcjantów, wówczas dochodzenia roszczeń przez poszczególnych konsorcjantów na drodze postępowania sądowego miałaby znacznie jaśniejsze podstawy prawne. Wprowadzenie takiego reżimu solidarności czynnej współkonsorcjantów koresponduje z ich solidarnością bierną. Ustawowo bowiem są oni solidarnie odpowiedzialni względem zamawiającego za wykonanie umowy.

Oczywiście takie rozwiązanie ma też swoje wady, albowiem wówczas współkonsorcjanci musieliby bardzo szczegółowo opisać w umowie konsorcjum – już na etapie zawierania umowy o roboty budowlane z zamawiającym – zasady dochodzenia roszczeń od zamawiającego tak, by uniknąć sytuacji, w której członek konsorcjum występuje z żądaniem zapłaty części wynagrodzenia, która nie jest sprzężona z robotami przez niego wykonanymi. W obecnym stanie prawnym, jeśli któryś ze współkonsorcjantów wystąpi z takim powództwem, to zamawiający nie ma już wyboru i musi spełnić świadczenie tylko do jego rąk.

Zagadnienia procesowe związane ze stosunkami konsorcjalnymi należą do najbardziej zawikłanych w praktyce polskich sądów. Moment, gdy węzeł ten zostanie rozwiązany przez ujednolicenie orzecznictwa sądów powszechnych i Sądu Najwyższego, jest, póki co, kwestią bliżej nieokreślonej przyszłości. Również ustawodawca nie podjął się kompleksowej regulacji umowy konsorcjum – być może warto jednak rozważyć próbę choćby szczątkowej regulacji, porządkującej problematykę legitymacji procesowej konsorcjum (i jego członków).

Jordan Zafirow – adwokat, counsel w kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr

Czym jest obrót gospodarczy? Można na niego patrzeć jak na abstrakcyjne miejsce, rynek, na którym dochodzi do wymiany dóbr i usług w zamian za pieniądze oraz sumę stosunków łączących podmioty występujące na tym rynku. Często dla osiągnięcia celu gospodarczego (zwykle zysku) i zaspokojenia potrzeb innego uczestnika rynku podmioty (dwa lub więcej) współpracują, by wykonać produkt lub usługę. Z reguły przyczyną podjęcia współpracy jest brak możliwości samodzielnego osiągnięcia celu – z uwagi na skalę zamówienia bądź ze względu na jego specyfikę wymagającą różnorodnych umiejętności, których nie ma jeden podmiot. Np. budowa domu czy remont mieszkania: rzadko kiedy wykonuje je jedna osoba specjalizująca się zarówno w konstrukcji, fundamentach, jak i elektryce, wodociągach, stolarce itd. Pomijając „metodę gospodarską", zazwyczaj zajmują się tym brygady fachowców z różnych branż.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?