Mea culpa Czytelnicy

Nie miałam racji pisząc tydzień temu, że nierozsądnym jest odchodzenie od rosyjskiej ropy, która jest tańsza i łatwo dostępna, kupowana przez całą Europę. Życie natychmiast zweryfikowało mój osąd.

Aktualizacja: 27.04.2019 10:14 Publikacja: 27.04.2019 10:06

Mea culpa Czytelnicy

Foto: Bloomberg

To co w mijającym tygodniu wydarzyło się z naftociągiem „Przyjaźń”, to bezdyskusyjny dowód dla takich niedowiarków jak ja, jak ważne jest różnicowanie źródeł dostaw także tego surowca importowanego z Rosji. Ropa może przestać docierać do Polski w dowolnym momencie i z dowolnego powodu. Choćby takiego jak zanieczyszczenie substancjami, które są w stanie uszkodzić urządzenia w rafineriach krajów kupujących rosyjską ropę.

Moskwa twierdzi, że zanieczyszczenie było celowe i zapowiada ostre konsekwencje. Teza o celowości zanieczyszczenia rurociągu wydaje się jednak mocno naciągana. No bo kto i po co, miałby wrzucać do ropy płynącej na eksport chlorki organiczne?

Czy chodziło o ukaranie Białorusi, chcącej podnieść taryfy na tranzyt od razu o 23 proc.? Jeżeli tak, to palce w brudnej ropie maczał Kreml, bo relacje z Mińskiem to wyłączna domena Moskwy.

A może chodziło o sprawdzenie, czy Białoruś wyłapie surowiec niskiej jakości czy też puści go dalej - do Polski, Niemiec, Czech, na Ukrainę. A tam łykną taką ropę rafinerie i będą miały kłopoty, o które oskarżą Białorusinów? W tym wypadku także paluchy w brudnej ropie maczałby Kreml.

Czytaj także: Nikt nie chce zanieczyszczonej ropy z Rosji 

Pozostaje trzecia możliwość, najbardziej prawdopodobna - razgildziajstwo. To rosyjskie słowo oznacza niedbalstwo. To bardzo rozpowszechniona w Rosji cecha, podobnie jak bylejakość i „tumizwisawszystko”.

Nie jest wykluczone, że przez niedbalstwo służb kontrolnych wpuszczających do rury ropę od różnych dostawców, w jednej z partii dostały się do „Przyjaźni” też chlorki i to w ilości groźnej dla całego przesyłu.

W całej sprawie pytań jest więcej niż odpowiedzi. Poszukiwania „sprawcy”, a może kozła ofiarnego, trwają i na pewno zakończą się publicznym napiętnowanie. Być może też prawdy o tym co się stało, opinia publiczna nie dowie się nigdy.

Wniosek dla wszystkich klientów Rosjan i dla mnie jest jeden - trzeba mieć wiele źródeł dostaw, by w takich sytuacjach czuć się bezpiecznie.

Na razie polskie rafinerie, jak wynika z opublikowanej niedawno przez naszą gazetę statystyki, ponad 76 proc. ropy kupują w Rosji. Jest więc nad czym pracować.

To co w mijającym tygodniu wydarzyło się z naftociągiem „Przyjaźń”, to bezdyskusyjny dowód dla takich niedowiarków jak ja, jak ważne jest różnicowanie źródeł dostaw także tego surowca importowanego z Rosji. Ropa może przestać docierać do Polski w dowolnym momencie i z dowolnego powodu. Choćby takiego jak zanieczyszczenie substancjami, które są w stanie uszkodzić urządzenia w rafineriach krajów kupujących rosyjską ropę.

Moskwa twierdzi, że zanieczyszczenie było celowe i zapowiada ostre konsekwencje. Teza o celowości zanieczyszczenia rurociągu wydaje się jednak mocno naciągana. No bo kto i po co, miałby wrzucać do ropy płynącej na eksport chlorki organiczne?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację