Według Magdaleny Pietrzak, szefowej Krajowego Biura Wyborczego, w kraju z możliwości głosowania korespondencyjnego skorzystało 190 tysięcy osób. To niewiele. Zwłaszcza, że na skutek nakazów sanitarnych dotyczących głosowania osobistego, w większości z 25 tys. lokali wyborczych ustawiały się długie kolejki chętnych wyborców. Już od rana w niedzielę 28 czerwca media społecznościowe pełne były zdjęć sprzed lokali wyborczych, pokazujących wijące się „ogonki”, w których nieraz trzeba było stać i półtorej godziny, i to mimo wczesnej pory.

Przewodniczący państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak od początku miał pewność, że to wprowadzenie rygorów sanitarnych w związku z pandemią koronawirusa spowodowało, że szybkość oddawania głosu jest „znacznie zmniejszona". Marciniak zaznaczał, że PKW przypomniała członkom obwodowych komisji wyborczej, że zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia, w  lokalu wyborczym może w tym samym czasie przebywać nie więcej niż jedna osoba na cztery metry kwadratowe jego powierzchni, z wyłączeniem członków komisji wyborczej, mężów zaufania. Kolejki były więc nieuniknione.

Ale w zdecydowanej większości obywatele przyjmowali z cierpliwością te utrudnienia. Podobnie jak konieczność zakrywania twarzy, noszenia rękawiczek, dezynfekcji rąk, czy zalecenia dotyczące długopisów. Przeciągająca się kampania wyborcza i zmiana terminu wyborów z majowego na czerwcowy spowodowały, że większość obywateli wyraźnie nie mogła się doczekać dnia głosowania. I to mimo obaw związanych z pandemią, które jednak nie całkiem zniknęły. Niektóre komisje z własnej inicjatywy zaostrzały warunki głosowania, na co szybko zareagowała PKW. - Niedopuszczalne jest ustalanie przez obwodowe komisje wyborcze dalej idących ograniczeń sanitarnych niż wprowadzone rozporządzeniem Ministra Zdrowia - powiedział Sylwester Marciniak. - Przestrzeganie rygoru sanitarnego jest niezbędne, ale środki ostrożności nie mogą iść zbyt daleko – dodał szef PKW.

Wszystko to jest raczej dobrą prognozą przed II turą wyborów 12 lipca. Dyscyplina przy głosowaniu jest konieczna, zwłaszcza jeśli – a wszystko na to wskazuje – frekwencja będzie taka sama lub wyższa, jak podczas tury pierwszej.