Wiatr powraca do pracy na morzu

Półtora stulecia temu technologia – maszyny parowe – zaczęła wypierać żagle z oceanów, teraz technologia je przywraca.

Publikacja: 09.01.2019 16:32

Renault w 2020 r. wyposaży w żagle dwa transatlantyckie statki do przewozu samochodów

Renault w 2020 r. wyposaży w żagle dwa transatlantyckie statki do przewozu samochodów

Foto: materiały prasowe

„Przed wiekami, bez wiatru nie było żeglugi. Kiedyś niezbędny, dziś od strony technicznej jest dla żeglugi prawie bez znaczenia" – takie zdanie widnieje we wstępie do książki „Żaglowce" wydanej w 2014 r. (Norbert Haładaj, Ryszard Jędrusik, Małgorzata Czarnomska). Po ponad czterech latach zdanie to przestaje być prawdziwe.

Renesans

Najnowsze wieści są zaskakujące. Koncern Airbus poinformował, że w 2021 r. wyposaży w ogromny żagiel statek „Ile-de-Bordeaux" przeznaczony do przewożenia dużych elementów samolotów montowanych w Alabamie w USA. Żagiel o powierzchni 1000 mkw. nazwano Airseas Airbus Seawing. W odpowiednich warunkach będzie automatycznie za pomocą wind rozpinany na składanym maszcie.

Także koncern Renault w 2020 r. wyposaży w żagle dwa statki do przewozu samochodów. Będą one kursowały z francuskiego Saint-Nazaire do Charlestone w Baltimore. Każda z jednostek, długości 136 m, przystosowana jest do przewozu ok. 500 aut lub 280 kontenerów. Żaglowce będą pływały z prędkością 11 węzłów zamiast 15 – tak jak w przypadku statków motorowych.

Stocznia Chantiers de l'Atlantique w Marsylii testuje żagloskrzydło konstruowane z myślą o statkach długości od 85 do 190 m. Michael Emmett, eksmarynarz, autor książki „Working Traditional Sail", napisał: „Jeśli zabraknie ropy, nie pozbawi to nas tylko kilku drobiazgów, bananów i kawy, lecz wszystkiego – nastąpi fundamentalne ograniczenie konsumpcji. (...) Dlatego powinniśmy zrezygnować z ropy, zanim ona zrezygnuje z nas".

Statki odpowiadają za 4 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. Dziś to 800 mln ton – za piąć lat ilość ta wzrośnie do ponad miliarda ton.

Rozwiewanie złudzeń

Powrót żagli na statki powstrzymywał dotychczas brak odpowiedniej konstrukcji. Francuski żeglarz i przedsiębiorca Yves Parlier zaprojektował żagiel dla jednostek towarowych. Nie zastąpi on silników, ale będzie je wspomagał, obniży zużycie paliwa, a tym samym zredukuje koszt transportu i zmniejszy emisję spalin.

Yves Parlier uprawia żeglarstwo oceaniczne, startował w słynnych regatach, takich jak Route du Rhum (szlakiem rumowym z Saint-Malô we Francji do Gwadelupy) czy Transat (z Francji do Brazylii). Ale teraz przystąpił do wyścigu technologicznego. Jego firma Beyond The Sea specjalizująca się w nowatorskich technologiach morskich realizuje projekt nazwany także Beyond The Sea – chodzi o żaglolatawce zdolne do ciągnięcia jednostek motorowych, od turystycznych motorówek do kontenerowców, drobnicowców, tankowców i statków pasażerskich.

Francuscy inżynierowie sporządzili symulację komputerową rejsu przez Atlantyk tankowca długości 200 m (60 tys. ton). Testowana trasa prowadziła od półwyspu Lizard w Kornwalii do Nowego Jorku. Symulowano pracę żaglolatawca o powierzchni 320 mkw. Pozwolił on wirtualnie zaoszczędzić 26 proc. paliwa i zredukować emisję dwutlenku węgla o 134 tony.

– Wkrótce będziemy w stanie zaoferować system umożliwiający automatyczne rozkładanie i zwijanie żaglolatawca o powierzchni 200 mkw. – uważa inżynier Richard Leloup kierujący zespołem projektantów. – Za cztery lata zamierzamy oferować żaglolatawce 800-metrowe przeznaczone dla największych statków. Urządzenie takie będzie kosztowało ponad 100 tys. euro.

Latawiec marynarski

Mocowanie na statkach żaglolatawca proponuje także niemiecka firma SkySails. Testowano go najpierw na jednostce „Beaufort", długości 55 m, rozstawiającej morskie boje. W zależności od siły i kierunku wiatru redukowano zużycie paliwa od 10 do 35 proc. Potem przeprowadzono testy na drobnicowcu „Beluga", długości 132 m, na trasie z Hamburga do Wenezueli. Żaglolatawiec miał 160 mkw., sterowany był systemem lin mocowanych na dziobie. Latawiec nie jest umocowany na maszcie, lecz unosi się przed statkiem na wysokości od 100 do 300 m, bo wiatr jest tam silniejszy i równiejszy. Prowadzenie żagla odbywa się automatycznie, służy do tego teleskopowe ramię poruszające się na szynie umocowanej na dziobie, co umożliwia żaglowi przesuwanie się z jednej strony statku na drugą. Jest on przytwierdzony do pokładu w jednym punkcie, dlatego zatacza w powietrzu kółka lub ósemki, co sprawia, że pracuje maksymalnie sprawnie – dostosowuje się do podmuchów wiatru podobnie jak latawiec.

– Dla statku długości 100 m wystarczy latawiec o powierzchni 50 mkw. Spośród 100 tys. eksploatowanych jednostek handlowych, 60 tys. nadaje się do tego, aby wyposażyć je w wiatrowy napęd – przekonuje kapitan Stephan Wrage, który dowodził statkiem „Beaufort" podczas prób morskich.

Koniec i początek

Schyłek żaglowego napędu rozpoczął się XIX w., i to mimo że maszyny parowe zawodziły, a statki wylatywały w powietrze od nadmiernego ciśnienia w kotłach. Zmiana warty trwała jednak długo. Słynny kliper herbaciany „Cutty Sark" ostatni rejs pod żaglami odbył w 1938 r. „Lwów", pierwszy polski statek szkolny, został zbudowany w tym samym roku co „Cutty Sark" jako towarowo-pasażerska fregata, woził towary jeszcze w połowie lat 20. XX w. Kanadyjski szkuner „Bluenose" zwodowany w 1921 r., w 1956 r., wciąż napędzany żaglami, przewoził banany. Czteromasztowy żaglowy gigant „Padua", dzieło niemieckiej stoczni z 1926 r., woził materiały budowlane, chilijską saletrę, australijskie zboże, w ramach reparacji wojennych przypadł Rosjanom, przemianowali go na „Kruzensztern" i dopiero w 1961 r. wyposażyli go w silniki.

Gdy era transportu żaglowego dobiegała końca, pozostał jeszcze końcowy zryw: w drugiej połowie XIX w. zaczęto budować windjammery (łamacze wiatru) – żaglowce z metalowymi kadłubami, wyposażone we wszystkie dostępne w tamtym czasie zdobycze techniki. Największy windjammer, niemiecki „Pussen", miał ładowność 7800 ton i rozwijał ponad 15 węzłów napędzany 48 żaglami rozpinanymi na pięciu masztach. Załogi tych „katedr żagli" nie były liczne, ponieważ najcięższe prace przy stawianiu i zwijaniu żagli wykonywały windy parowe i elektryczne. Windjammery przewożące masowe towary – jak się wówczas wydawało – były ostatnim akordem ery żaglowców, wykorzystywano je aż do połowy XX w. I oto teraz siła wiatru powraca do łask w transporcie.

„Przed wiekami, bez wiatru nie było żeglugi. Kiedyś niezbędny, dziś od strony technicznej jest dla żeglugi prawie bez znaczenia" – takie zdanie widnieje we wstępie do książki „Żaglowce" wydanej w 2014 r. (Norbert Haładaj, Ryszard Jędrusik, Małgorzata Czarnomska). Po ponad czterech latach zdanie to przestaje być prawdziwe.

Renesans

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał Promocyjny
Polska na czele rewolucji technologii kwantowych
Materiał partnera
Technologie kwantowe: nauka tworzy szanse dla gospodarki
Nowe technologie
Niewykrywalny bombowiec strategiczny Sił Powietrznych USA odbył pierwszy lot
Nowe technologie
Co mówią kury? Naukowcy opracowali tłumacza, użyli sztucznej inteligencji
Nowe technologie
Prof. Zybertowicz: AI może potraktować ludzkość jak budowniczy autostrad traktują mrowiska
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił