Od niedawna coraz głośniej mówi się o tym, że zagrożenie atakami terrorystycznymi jest coraz bardziej prawdopodobne także w Polsce. Szczególnie gdy organizowane są imprezy masowe, spotkania na najwyższym szczeblu.

Za niecały miesiąc w Warszawie odbędzie się szczyt NATO. Potem w Krakowie – Dni Młodzieży. Czujność nie tylko służb specjalnych, ale wszystkich – w tym i zarządców budynków, i kierowców autobusów – będzie podwyższona. Specjalne szkolenia dla pracowników oraz awaryjne procedury w wielu obiektach – a nawet na budowach – już zostały wprowadzone. Tak zapewniają firmy, z którymi rozmawialiśmy na ten temat.

Jednak w wielu instytucjach czy biurowcach – do których dostęp teoretycznie jest limitowany – ochrona czy raczej kontrola dostępu to fikcja. Do budynku, w którym działa na przykład prywatna klinika, może wejść każdy, kto powie, że jest umówiony do lekarza. Zostaje wpuszczony do strefy wind i może wjechać, na które piętro zechce, i zrobić, co zechce. Pewnie nie we wszystkich biurowcach jest to możliwe, ale w wielu – tak.

Jeden z zarządców mówił, że nie należy wyolbrzymiać problemu z kontrolą dostępu, bo nawet pod budynkiem czy w  ogólnodostępnej kantynie może znaleźć się osoba o „nieczystych zamiarach". Tę jednak powinien wychwycić monitoring budynku lub spostrzegawczy pracownik ochrony. Inny ekspert zwrócił uwagę na dostęp do podziemnych parkingów w biurowcach. Auto nieznane ochronie, bez przepustki, nie wjedzie. Jednak rowerzyści parkujący w podziemiach – bez problemu. M.in. dlatego chronione biurowce są bezpieczne teoretycznie.