Co raz częściej obserwujemy duże drapieżniki w miejscach, gdzie nie powinno ich być. Ich zasięg występowania zwiększa dzięki ochronie przyrody. Niegdyś poddane ogromnej presji łowieckiej, niemal do całkowitego wyginięcia, dziś odbudowują populację i powracają na dawne siedliska.
Wielu obserwatorów twierdzi, że w miarę odbudowy gatunku, poszerzają zasięg i kolonizują nowe tereny w poszukiwaniu pożywienia. Jednak przeczy temu badanie prowadzone przez naukowców z Duke University.
Stwierdza ono, że zamiast kolonizować obce siedlisko, aligatory, wydry morskie czy inne drapieżniki, zarówno morskie jak i lądowe, ponownie zasiedlają ekosystemy, które kiedyś stanowiły ich tereny łowieckie. Wracają do miejsc, w których mieszkały, zanim ludzie zdziesiątkowali ich populacje, a naukowcy zaczęli je badać.
„Nie możemy już twierdzić, że duży aligator na plaży lub rafie jest nieprawidłowością” - powiedział Brian Silliman z Duke University - „To norma. Zepchnęliśmy zwierzęta w trudno dostępne schronienia, ograniczyliśmy ich pogłowie. Teraz wracają i zaskakują swoją umiejętnością adaptacji”.
Takie gatunki morskie jak płaszczki, rekiny, krewetki czy kraby stanowią obecnie 90% diety aligatorów zamieszkujących zarośla trawy morskiej czy lasów namorzynowych. To dowód, jak łatwo gatunek przystosowuje się do życia w słonych wodach. „Nieoczekiwana zdolność powracających gatunków do adaptacji, stwarza nowe, ekscytujące możliwości ochrony” - podkreślił Silliman.