Od razu trzeba uprzedzić: nie jest to spektakl dla widzów ceniących nowoczesny teatr i doszukiwanie się w klasycznych utworach nowych znaczeń. A może jednak i oni powinni się wybrać do Teatru Królewskiego w Łazienkach na „Cyrulika sewilskiego” Rossiniego? Czasami kontakt z tradycyjną inscenizacją działa odświeżająco. Jeśli została zrobiona ze smakiem.
Tak najkrócej można scharakteryzować przedstawienie wyreżyserowane przez Jitkę Stokalską, nawet jeśli nie wszystkie pomysły mają tę samą wartość. Momentami jest ich za dużo, jakby ogromnie doświadczona inscenizatorka nie bardzo wierzyła, że muzyka Rossiniego obroni się sama.
Tymczasem w tym arcydziele opery komicznej Rossiniego właśnie w muzyce są zapisane precyzyjna intryga, pełna niespodziewanych zwrotów (choć wiadomo, że wszystko prowadzi do szczęśliwego finału), oraz zabawnie nakreślone postaci, niby stereotypowe, jak to w dawnych komediach, ale prawdziwie ludzkie.
Odrzuciwszy parę osób dodanych przez Jitkę Stokalską, wszystko to znajdziemy również w tym spektaklu. A ponadto jest wyrównany poziom muzyczny, przynajmniej w premierowej wersji z dobrym kwartetem głównych bohaterów.
Dariusz Machej nie uległ pokusie szarży w roli starego zalotnika Bartolo. Wojciech Gierlach bawi się postacią surowego, acz przebiegłego Basilia. Iwona Handzlik z miłą dla ucha swobodą wyśpiewuje koloratury i ma wdzięk, co ważne, by stać się sprytną dziewczyną, którą chciałoby zdobyć dwóch mężczyzn.