Skąd wzięło się w nas to parcie do bycia właścicielem nieruchomości?
To jest pewnie pytanie dla antropologów. Ja wiem, jak to wyglądało historycznie. U nas postulat własności mieszkaniowej jako czegoś, co ma być takim docelowym modelem mieszkaniowym, pojawił się po transformacji. To wtedy zapadła decyzja – była to rekomendacja Banku Światowego – żeby sprywatyzować zasób mieszkań komunalnych, w których mieszkała spora część osób.
I wtedy to ludzie kupowali mieszkania za ułamek wartości. Taki zabieg był zwykle wykorzystywany w krajach rozwijających się i służył temu, żeby przywiązać ludzi do ziemi. Własność jest bowiem czymś, co nas bardzo mocno osadza. No i to osadzanie ma swoje plusy i minusy.
Potrzebny jest nam dynamiczny rozwój najmu instytucjonalnego?
Zdecydowanie tak. Potrzeba mieszkań, które oferują stabilny najem. Oczywiście nie można powiedzieć, że dziś rynku najmu nie ma. Jest. Są to jednak mieszkania albo kupowane inwestycyjnie, albo takie, które ludzie dostali w spadku. W tym pierwszym przypadku można trafić jeszcze na nowe lokale, w tym drugim mowa już o mieszkaniach starych – często jednak położonych w centralnych częściach miast.