Zmiana została przeprowadzona w przeddzień ogłoszenia wyników finansowych za ostatni kwartał, który przypadł na pogłębiający się kryzys z powodu konieczności uziemienia B737 MAX. Już wiadomo, że niedopatrzenia i błędy popełnione przy produkcji i projektowaniu MAXów, oraz naciski na szybką certyfikację tych maszyn kosztowało życie 346 ofiar, które zginęły w dwóch katastrofach – Lion Air 29 października 2018 roku i Ethiopian Airlines 10 marca 2019, a samego Boeinga utratę reputacji plus 8 mld dol. i to bez wliczenia kosztów odszkodowań dla przewoźników, którzy ponieśli straty z powodu konieczności uziemienia maszyn.
Ze swojej strony Standard&Poor's, agencja oceny wiarygodności kredytowej obniżyła Boeingowi perspektywę ratingu ze stabilnej na negatywną. To z kolei oznacza, że jeśli Boeing będzie chciał pożyczać pieniądze na rynku, drożej za nie zapłaci.
McAllistera znanego z doskonałych kontaktów z prezesami linii lotniczych zastąpił Stan Deal, dotychczasowy szef Boeing Global Services, który zajmował się przygotowywaniem analiz, oraz szkoleniami załóg klientów Boeinga. W koncernie pracuje od 1986 roku, w BGS dwa lata. Teraz oprócz zarządzania kryzysem spowodowanym przez MAXy będzie musiał także zdecydować czy produkcja maszyny średniej wielkości, na razie nazywanej NMA, zostanie uruchomiona. Musi się też zmierzyć z koniecznością kolejnego zmniejszenia tempa produkcji B737, których nie ma gdzie parkować. Sprzedaż tych samolotów była dotychczas jednym z głównych źródeł przychodów Boeinga.
Do zmiany na tym kluczowym dla koncernu stanowisku doszło tuż po konferencji lotniczej w San Antonio. Uczestniczył w niej również szef Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA), Steve Jackson, który zapewniał, że wprawdzie Boeing robi olbrzymie postępy w swoich dążeniach do przywróceniu B737 MAX do latania z pasażerami, tyle że również przyznał że minie jeszcze kilka tygodni, zanim wystartuje pierwszy rejs testowy.
Odejście McAllistera oznacza, że Dennis Muilenburg pozostał już sam „na linii ognia" w sytuacji, kiedy w przyszłym tygodniu będzie musiał stawić się w Kongresie na dwudniowym przesłuchaniu i już bez wspierania się „drewnianymi" formułkami prawniczymi, tłumaczyć w jaki sposób zamierza wyprowadzić Boeinga z kryzysu.