Uziemienie floty to sposób na ograniczenie strat spowodowanych drastycznym spadkiem popytu wywołanym pandemią koronowirusa. Przy tym linia nie podaje, na jak długo jej flota pozostanie na ziemi. Szejk Ahmed bin Said Al Machtum, przewodniczący rady nadzorczej Emirates ujawnił jedynie, że jej operacje zostaną wznowione tak szybko, jak tylko pojawią się sprzyjające temu warunki. — Przyglądamy się sytuacji z wielką uwagą – zapewnił szejk.

W samej firmie też dojdzie do zmian. W sytuacji, kiedy na czas nieokreślony nie będzie rejsów pasażerskich, a prognozy dotyczące podróży lotniczych są zdecydowanie pesymistyczne, przez najbliższe trzy miesiące o 25 do 50 proc. obniżone zostaną wynagrodzenia większości pracowników. Cięcia unikną jedynie najmłodsi zatrudnieni w Emirates, natomiast prezes linii Tim Clark oraz prezes Gary Chapman Dnata (Dubai National Air Travel Agency) zajmująca się m.in. obsługą naziemną samolotów i pasażerów Emirates nie otrzymają jakiegokolwiek wynagrodzenia przez trzy najbliższe miesiące.

Decyzja o uziemieniu całej floty przez dubajskiego przewoźnika jest na rynku sporym zaskoczeniem. Jeszcze w mijającym tygodniu zarząd linii informował o uziemieniu 20 Airbusów 380 i potencjalne wyłączenie z operacji całej liczącej 115 tych maszyn floty. Dubajczycy są ich największym operatorem na świecie. Zastanawiano się wówczas, co przewoźnik zrobi ze swoją flotą 155 Boeingów B777. Wtedy jednak biuro prasowe nie chciało odpowiedzieć na to pytanie, ale jednocześnie pojawiły się zachęty dla pracowników, aby wykorzystali swoje urlopy, ponieważ pracy będzie mało.