Flybe miała już kłopoty w styczniu 2020, ale w ostatniej chwili znalazła dofinansowanie, żeby latać dalej. Nadal jednak operowała na stratach. „Drastyczny spadek popytu z powodu epidemii koronawirusa zmieniło sytuację z bardzo trudnej na beznadziejną” — pisze „Daily Mail” i kwestią dni było uziemienie lotów. Stało się to ostatniej nocy, chociaż Flybe do ostatniej chwili sprzedawała bilety także na podróże z dużym wyprzedzeniem.

Ostatni pasażerowie przyznają, że ich podróż była pełna niepewności. Po wejściu na pokład maszyny, jakimi mieli polecieć np. z Manchesteru i Glasgow długo stały na płycie lotniska. Większość z nich nie wystartowała, bo jakoby miały się pojawić „kłopoty z paliwem”. Ostatecznie w o północy strona internetowa Flybe przestała istnieć.

Teraz wszyscy posiadający bilety na rejsy upadłego przewoźnika otrzymali smsy z komunikatem „nie jedź na lotnisko”. A prezes Flybe, Mark Anderson w informacji do liczącej 2 tys. osób załogi napisał, że mimo wielkiego wysiłku linii, a co za tym idzie miejsc pracy nie udało się uratować.

Upadły przewoźnik został wykupiony w zeszłym roku przez konsorcjum lotnicze, w skład którego wchodziły m.in. linie Virgin Atlantic. W styczniu nowi właściciele zgodzili się wpompować w Flybe 30 mln funtów, co zapobiegło uziemieniu już na początku roku I być może Flybe latałby dalej, gdyby nie epidemia koronawirusa, która dotknęła w Wielkiej Brytanii British Airways i Ryanaira oraz easyJeta, ale dla Flybe okazała się katastrofalna. Tak samo zresztą dla wielu pasażerów, ponieważ w przypadku Exeter i Newquay była jedynym przewoźnikiem.