Rzeczpospolita: W sobotę na Białorusi odsłonięto pomnik Tadeusza Kościuszki. Czy można o nim powiedzieć, że jest uniwersalnym symbolem wolności?
Marek Kornat: Zapewne tak. Ale dla mnie najbardziej istotne jest to, że pomnik został zbudowany oddolnie, staraniem społeczeństwa białoruskiego, prawdopodobnie ze świadomością wspólnej przeszłości, czyli tego, co nas łączy, a nie odgórnie przez autorytarną i antypolską białoruską władzę.
Każdy, kto w okresie PRL chodził do szkoły, pamięta, że Kościuszko był lansowany przez propagandę na bohatera walczącego z caratem; bohatera nie tyle powstańczego, ile raczej rewolucyjnego. Dlatego ważne jest, że ta inicjatywa jest oddolna, że nie wpisuje się w podobny nurt jak w PRL, tylko w logikę tego, co wiemy o przeszłości I Rzeczypospolitej. A było to państwo wielonarodowe. Stąd w osobie Kościuszki mamy bohatera, do którego słusznie mogą się odwoływać narody sukcesyjne I RP: Polacy, Białorusini, Litwini, a nawet Ukraińcy.
Dlaczego jest to ważne?
Wszystko, co łączy narody sukcesyjne dawnej, przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, może łączyć je też dzisiaj, w tym wspólni bohaterowie, którzy przemawiają do zbiorowej wyobraźni znacznie lepiej niż pojęcia czy wydarzenia. To samo dotyczy Kazimierza Pułaskiego, bohatera Polski i USA, czy Józefa Bema, który łączy nas z Węgrami. Co więcej, Białorusini odwołują się również do Mickiewicza jako wspólnego bohatera. Z kolei Litwini coraz śmielej przyznają się do Konstytucji 3 maja, co poniekąd wydaje się niezrozumiałe, jako że ta konstytucja znosiła resztki dualizmu państwowego Rzeczypospolitej. Niemniej ze względu na jej wagę w skali międzynarodowej staje się ona bardzo ważna także dla Litwinów, a politycy czy środowiska naukowe tego kraju po wielu latach zaczynają odkrywać nie tylko to, co nas dzieli, ale i to, co łączy.