- Bawełniany komin, chusta czy szalik tak naprawdę ochrony nie zapewniają żadnej - powiedział rzecznik Ministerstwa Zdrowia, pytany w czwartek w Polsat News o zapowiedzianą przez ministra zdrowia zmianę przepisów dotyczących zasłaniania ust i nosa. Od soboty nie będzie można korzystać np. wyłącznie z przyłbic.
Na uwagę, że wymienione przez niego przedmioty nie zapewniały ochrony także i w szczycie epidemii koronawirusa w Polsce, gdy dobowa liczba zakażeń sięgnęła 27 tysięcy, Wojciech Andrusiewicz odparł: - To cały czas pytanie w epidemii powtarzane: czy nie za wcześnie, czy nie za późno.
Koronawirus w Polsce - najnowsze informacje:
Pacjentów z COVID-19 przybywa najszybciej od listopada
Mniejsza liczba zgonów na COVID-19
- Ale proszę zobaczyć na świat, choćby na naszych sąsiadów. Niemcy jakieś dwa tygodnie temu wdrożyli twardą rekomendację, że w środkach transportu zbiorowego obowiązują maseczki chirurgiczne. Znowu pytanie: dlaczego nie wcześniej? Otóż dlatego, że cały świat dostosowuje się do tej epidemii, stara się reagować jak najszybciej, ale często to "jak najszybciej" to jest "trochę później" - dodał.
"Musimy mieć kij, a nie marchewkę"
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia był też pytany, czy rząd planuje dalszą regionalizację obostrzeń z podziałem na województwa, czy, tak jak w przeszłości, na powiaty z określonymi progami zakażeń. - Chcielibyśmy już podejmować decyzje regionalnie. Nie ustawiamy sobie żadnych pułapów i granicznych liczb - oświadczył tłumacząc, że z uwagi na wiele decydujących czynników "trudno postawić sobie te graniczne liczby".