Rośnie rzesza przedsiębiorców, którzy mimo nałożonych restrykcji pandemicznych zamierzają otworzyć swoje biznesy, powołując się m.in. na brak podstaw prawnych do wprowadzenia pandemicznych rygorów - zgodne z prawem byłyby one wtedy, gdyby został ogłoszony stan nadzwyczajnych, a na taki krok rządzący się nie zdecydowali.
Takie decyzje podjęli m.in. przedsiębiorcy z Beskidów, lokale zamierzają otworzyć restauratorzy z Legionowa - wszyscy argumentują, że "nie stać ich na siedzenie w domach""
"Obok kryzysu pandemicznego fundujemy sobie gigantyczny kryzys gospodarczy" - napisał w liście do premiera Morawieckiego Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jak dotąd rząd przeznaczył 1 mld zł dla "gmin górskich" - pieniądze te mają trafić jednak do samorządów - te pieniądze mają im zrekompensować zwolnienie przedsiębiorców z podatku od nieruchomości.
W obliczu zamiarów zdesperowanych przedsiębiorców rządzący nie zamierzają rezygnować z surowych kar dla tych, którzy mimo zakazu uruchomią swoje biznesy.
Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że ministrowie zaczynają się zastanawiać nad szybszym niż planowano łagodzeniem restrykcji.
Na początek otwarto by sklepy w galeriach handlowych, następnie - ewentualnie - hotele.
Wciąż zamknięte miałyby pozostać siłownie i restauracje - być może aż do wiosny.