Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego refleksu politycznego po obecnej władzy: zanim jeszcze pomysł utrącenia Rafała Trzaskowskiego z funkcji prezydenta Warszawy i wprowadzenia w stolicy rządów komisarza na dobre się rozwinął – już upadł. A szkoda!

Pomysłodawcą był wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski, który stwierdził, że „indolencja władz stolicy jest tak ogromna, że te należałoby natychmiast zawiesić i powołać w ich miejsce zarząd komisaryczny”. Dzielny wiceminister z Solidarnej Polski znalazł nawet podstawę prawną: w art. 97 ustawy o samorządzie gminnym stoi, że: „w razie nierokującego nadziei na szybką poprawę i przedłużającego się braku skuteczności w wykonywaniu zadań publicznych przez organy gminy, Prezes Rady Ministrów, na wniosek ministra właściwego do spraw administracji publicznej, może zawiesić organy gminy i ustanowić zarząd komisaryczny na okres do dwóch lat”. Co oznacza, że wiceminister Kowalski jest przekonany, że właściwie każdą pochodzącą z wyborów władzę samorządową rząd może odwołać, jeśli tylko uzna, że „nie rokuje nadziei na szybką poprawę”.

Przeczytaj także: Sprawa ścieków z Czajki wpływa do prokuratury 

Aż trudno sobie wyobrazić, jaka wybuchłaby awantura, gdyby obóz Zjednoczonej Prawicy przystąpił do działania: protesty płynęłyby z całego świata, lud stolicy murem stanąłby za swoim prezydentem, a ten, w aurze męczennika, mógłby wreszcie przejąć PO i zająć się robieniem polityki. Być może nawet (kto wie!) znalazłby czas na budowanie ruchu społecznego Nowa Solidarność? Nic dziwnego, że wobec takiego zagrożenia były konkurent Trzaskowskiego i eurodeputowany Patryk Jaki natychmiast sprostował słowa swojego partyjnego kolegi: nikt Trzaskowskiego odwoływać nie będzie. Trudno byłoby przecież grillować własnego komisarza za to, że Czajka ma awarię za awarią, a kierowcy autobusów zbyt często piją i zażywają.

Ale to nie koniec. Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk twierdzi, że Rafał Trzaskowski „ponosi pełną odpowiedzialność za skażenie Wisły”, i złożył wniosek do nadzorowanej przez Zbigniewa Ziobrę prokuratury. Może więc jest jeszcze nadzieja dla opozycji. Jeśli policja weszłaby do Ratusza, a prezydenta stolicy Zjednoczona Prawica zamknie w lochu, Nowa Solidarność zbuduje się sama.