Po okresie gwałtownych protestów, zamieszek i regularnych walk z policją w Katalonii jest nieco spokojniej. 13 osób jest nadal w szpitalu.
Kilka z nich straciło wzrok w jednym oku w wyniku użycia gumowych kul przez policję. Jeden z ponad 200 rannych policjantów jest nadal w stanie krytycznym. W areszcie znajduje się nadal 18 osób spośród 194 zatrzymanych. Liczby te są podsumowaniem starć do minionej niedzieli. Nikt nie ma wątpliwości, że na tym się skończy.
Na razie Hiszpania przygotowuje się do czwartkowej uroczystości ekshumacji szczątków faszystowskiego dyktatora Francisco Franco, które decyzją rządu socjalistycznego premiera Pedro Sáncheza mają zostać przeniesione z mauzoleum upamiętniającego ofiary wojny domowej w Dolinie Poległych na cmentarz w madryckiej dzielnicy El Pardo, gdzie spoczywa jego żona. Sprawa wywołuje sporo kontrowersji i aby uniknąć protestów, szczątki generała zostaną przetransportowane helikopterem. Będzie to główny temat mediów najbliższych dni.
W Katalonii spada poparcie dla „katalońskiej rewolucji niepodległościowej", jak określa się dążenie do suwerenności w obozie zwolenników odłączenia regionu od Hiszpanii. Według ostatnich sondaży za niepodległością opowiada się obecnie ok. 44 proc. mieszkańców regionu.
To najniższy wskaźnik od referendum niepodległościowego z 2017 roku. Wtedy za rozwodem z Madrytem opowiedziało się 92 proc. uczestników referendum sprzecznego z postanowieniami hiszpańskiej konstytucji. Uczestniczyło w nim wprawdzie 43 proc., ale taka frekwencja była także wynikiem działań policji, która utrudniała skutecznie dostęp do wielu lokali wyborczych.