Jeszcze więcej tego samego

Sprawy ekonomiczne stały się dla Jarosława Kaczyńskiego jednym z poważniejszych zmartwień.

Aktualizacja: 27.12.2016 13:52 Publikacja: 26.12.2016 21:18

Jeszcze więcej tego samego

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Choć często Prawo i Sprawiedliwość stara się sprawić wrażenie, że jest monolityczną partią rządzącą, spójną biało-czerwoną drużyną, to jednak tak nie jest. I właśnie to spoistość wewnętrzna może stać się największym ryzykiem dla rządzących. Dziś znacznie większym wrogiem Jarosława Kaczyńskiego niż opozycja – ta w Sejmie i ta poza nią – są napięcia wewnątrz jego obozu. To nie jest kwestia frakcji wewnętrznych. W PiS nie ma odpowiednika spółdzielni i schetynowców z czasów najpoważniejszych wojen wewnętrznych w Platformie Obywatelskiej. Problemem może stać się raczej grupa polityków, którzy nie wytrzymują ciśnienia, które PiS wywiera na całą Polskę.

Kwestia smaku

Startując z list PiS, niemal wszyscy politycy identyfikowali się z programem tej partii. Ale program ten – przedstawiany w 2015 roku przez Andrzeja Dudę i Beatę Szydło – namalowany był zupełnie innymi barwami niż to, co obserwujemy w polskiej polityce po 25 października zeszłego roku.

Przy okazji kolejnych wydarzeń, które niezwykle podwyższają temperaturę politycznego sporu, ujawniają się w PiS osoby, które nie chcą się pogodzić z absurdalnie wysokimi kosztami, jaki PiS chce płacić za każdą z przeprowadzanych przez siebie zmian. Wszak od ponad roku partia Jarosława Kaczyńskiego stosuje w polityce odpowiednik wojennej strategii spalonej ziemi – każda reforma, nowelizacja, każdy poważniejszy ruch, okupiony jest potężną polityczną awanturą. A jeśli coś można zrobić w sposób bezkonfliktowy i przynoszący partii wyłącznie korzyści, inercja, chaos wewnętrzny, spiętrzenie rozmaitych ambicji różnych polityków sprawiają, że na ogół dzieje się inaczej.

Dlatego już podczas sporu o Trybunał Konstytucyjny prócz osób, które po cichu kontestowały linię polityczną partii, znalazł się europoseł Kazimierz Michał Ujazdowski, który otwarcie skrytykował działania PiS. Podczas sporu o nowe regulacje dotyczące dostępu dziennikarzy do Sejmu były zastępca rzecznika prasowego PiS Krzysztof Łapiński również publicznie i pod nazwiskiem krytykował działania swojej partii. Po awanturze z głosowaniem nad budżetem list do swoich sympatyków napisał wicepremier Jarosław Gowin, który jest prezesem Polski Razem, która wraz z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry przyłączyła się do Zjednoczonej Prawicy pod dowództwem Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego. W liście, prócz pochwał pod adresem dobrych i potrzebnych zmian w Polsce, znalazła się całkiem otwarta krytyka tego, co działo się w Sejmie. – Naszym zadaniem jest wsłuchanie się w głos większości Polaków, dla których eskalacja sporu politycznego jest nie tylko niezrozumiała, ale budzi w nich niepokój i osłabia zaufanie do polityków – napisał Gowin do działaczy Polski Razem.

Właśnie ten ostatni przedświąteczny kryzys spotkał się z największym chyba dotąd oporem wewnętrznym w PiS. Dla coraz większej liczby polityków „kwestia smaku" zaczyna być dużym problemem.

Wrogowie Morawieckiego

Innym wyzwaniem, które może mocno wpłynąć na działania PiS w 2017 roku, jest szerokie zagadnienie związane z osobą wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Jarosław Kaczyński w ostatnim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" nie chciał oceniać wicepremiera do spraw gospodarczych, tłumacząc, że dopiero udaje mu się zebrać narzędzia, które są mu niezbędne do realizowania swego programu i oceniać go będzie można najwcześniej za rok. Czas jednak nie stoi w miejscu. Po pierwsze, liderzy PiS zdali sobie sprawę z tego, że ich największym problemem może się okazać spowolnienie gospodarcze. Z naszych informacji wynika, że właśnie sprawy ekonomiczne stały się dla Jarosława Kaczyńskiego jednym z poważniejszych zmartwień. Prezes PiS zdaje sobie sprawę, że znów i pod tym względem opozycja jest znacznie mniejszym problemem niż konsekwencje spowolnienia gospodarczego. Jeden z naszych rozmówców określa to tak: – Nasi specjaliści od gospodarki przekonali prezesa, że czas dawania prezentów się skończył. Wydaliśmy miliardy na transfery socjalne. Poparcie wcale nie poszybowało w górę, teraz jednak trzeba postawić na rozwój gospodarki.

I tu wracamy do roli Mateusza Morawieckiego. Im bardziej rośnie jego pozycja, tym więcej zaczyna mieć on wewnętrznych wrogów. Dla działaczy, którzy pracują na rzecz Jarosława Kaczyńskiego od nieraz dwudziestu lat, trudny do zaakceptowania jest fakt, że jeszcze niedawno obecny wicepremier opływał w luksusie jako prezes jednego z największych polskich banków, nie mając z PiS wiele wspólnego, ba, doradzając w ramach Rady Gospodarczej Donaldowi Tuskowi.

Polska resortowa

Prezesowi Kaczyńskiemu łatwiej jednak będzie przełamać opór niechętnych Morawieckiemu działaczy PiS niż inną zmorę, z którą mierzy się jego rząd – Polskę resortową.

W wypowiedziach niemal wszystkich ważniejszych członków rządu ta resortowość jawi się jako potężne zagrożenie. Państwo podzielone jest na wiele osobnych księstw, które mają zupełnie inną logikę instytucjonalną, inne cele, inny sposób pracy. W przypadku rządu, który obiecuje obywatelom „ciepłą wodę w kranie", nie stanowi to poważnego problemu, jednak w sytuacji, gdy PiS chce dokonać głębokich zmian i reform niemal w każdej dziedzinie życia, skoordynowanie prac całego państwowego aparatu może się okazać niemożliwe. I to nie dlatego, że ktoś będzie sabotować działania ministrów czy ich zastępców, lecz z powodu silnej entropii mechanizmu państwowego, który polega na gubieniu energii i kierunku ruchów, wynikającej m.in. z bezwładu działania instytucji państwa.

Dwukrotnie wspomniałem, że opozycja nie będzie stanowić wielkiego wyzwania dla PiS w 2017 roku. PiS nie musi się przejmować przeciwnikami politycznymi, jeśli z mijających 12 miesięcy nie wyciągną oni wniosków i popełniać będą dalej te same błędy. Jednak wydarzenia ostatnich dni przed Bożym Narodzeniem pokazują zupełnie nową dynamikę wydarzeń.

Zjednoczona opozycja?

Przy okazji protestu w Sejmie doszło do głosu wielu młodych polityków opozycji, którzy dotąd czekali na swoją szansę. Motorami sejmowego protestu stali się tacy ludzie, jak Sławomir Nitras, Rafał Trzaskowski, Agnieszka Pomaska, Arkadiusz Myrcha czy Michał Szczerba z Platformy, Joanna Scheuring-Wielgus, Adam Szłapka, Katarzyna Lubnauer, Monika Rosa czy Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej. Paradoksalnie partyjni liderzy Grzegorz Schetyna, Sławomir Neumann oraz Ryszard Petru w pewnym sensie stali się zakładnikami protestu swoich młodszych kolegów i koleżanek. Młodsze i średnie pokolenie polityków opozycji dostrzegło, że nadszedł ich czas.

Ale dostrzegli też inną ważną rzecz. Ich siła bierze się ze wspólnego działania. Spór Nowoczesnej z Platformą Obywatelską ma duże znaczenie dla liderów tych partii. Ale dla wspólnie protestujących w Sejmie może stanowić wydarzenie, wokół którego powstanie nowy mit założycielski antypisowskiej opozycji. Jeśli doda się do tego współpracę z opozycją pozaparlamentarną, która zagrzewała parlamentarzystów okupujących salę sejmową, przychodząc na ulicę Wiejską w Warszawie nie tylko w dniu sejmowej awantury, lecz również w dni następne, z Bożym Narodzeniem włącznie, mamy do czynienia z bardzo silną emocją polityczną, która w kolejnym roku może przynieść konkretne polityczne owoce.

Prawo i Sprawiedliwość doskonale zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że podzielona opozycja nie jest dużym zagrożeniem. Jeśliby jednak efektem sejmowego protestu było nie tylko zjednoczenie opozycji, lecz też zmiana jej modus operandi, PiS mógłby mieć znacznie poważniejszy problem.

Nowa sytuacja?

Wiele wskazuje na to, że problemy wewnętrzne czy gospodarcze, rosnąca rola Mateusza Morawieckiego i nowy sposób działania opozycji mogą zdecydować o tym, jak będzie wyglądała polska polityka za rok. Wszystkie te czynniki mają swoje korzenie w tym, co działo się w tym roku. W pewnym sensie trzeba się spodziewać, że w 2017 roku będzie jeszcze więcej tego samego. Większa może być jednak skala i w pewnym momencie te zmiany ilościowe mogą przejść w jakościowe, mogą przynieść nam zupełnie nową sytuację polityczną.

Choć często Prawo i Sprawiedliwość stara się sprawić wrażenie, że jest monolityczną partią rządzącą, spójną biało-czerwoną drużyną, to jednak tak nie jest. I właśnie to spoistość wewnętrzna może stać się największym ryzykiem dla rządzących. Dziś znacznie większym wrogiem Jarosława Kaczyńskiego niż opozycja – ta w Sejmie i ta poza nią – są napięcia wewnątrz jego obozu. To nie jest kwestia frakcji wewnętrznych. W PiS nie ma odpowiednika spółdzielni i schetynowców z czasów najpoważniejszych wojen wewnętrznych w Platformie Obywatelskiej. Problemem może stać się raczej grupa polityków, którzy nie wytrzymują ciśnienia, które PiS wywiera na całą Polskę.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Norweski fundusz: ponad miliard euro/dolarów zysku dziennie
Gospodarka
Pozytywne sygnały z niemieckiej gospodarki
Gospodarka
Ban na szybkie pociągi i hotele za niespłacane długi
Gospodarka
Polska rozwija się tak, jakby kryzysów nie było
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Gospodarka
prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak: Im starsze społeczeństwo, tym więcej trzeba pieniędzy na zdrowie