Choć często Prawo i Sprawiedliwość stara się sprawić wrażenie, że jest monolityczną partią rządzącą, spójną biało-czerwoną drużyną, to jednak tak nie jest. I właśnie to spoistość wewnętrzna może stać się największym ryzykiem dla rządzących. Dziś znacznie większym wrogiem Jarosława Kaczyńskiego niż opozycja – ta w Sejmie i ta poza nią – są napięcia wewnątrz jego obozu. To nie jest kwestia frakcji wewnętrznych. W PiS nie ma odpowiednika spółdzielni i schetynowców z czasów najpoważniejszych wojen wewnętrznych w Platformie Obywatelskiej. Problemem może stać się raczej grupa polityków, którzy nie wytrzymują ciśnienia, które PiS wywiera na całą Polskę.
Kwestia smaku
Startując z list PiS, niemal wszyscy politycy identyfikowali się z programem tej partii. Ale program ten – przedstawiany w 2015 roku przez Andrzeja Dudę i Beatę Szydło – namalowany był zupełnie innymi barwami niż to, co obserwujemy w polskiej polityce po 25 października zeszłego roku.
Przy okazji kolejnych wydarzeń, które niezwykle podwyższają temperaturę politycznego sporu, ujawniają się w PiS osoby, które nie chcą się pogodzić z absurdalnie wysokimi kosztami, jaki PiS chce płacić za każdą z przeprowadzanych przez siebie zmian. Wszak od ponad roku partia Jarosława Kaczyńskiego stosuje w polityce odpowiednik wojennej strategii spalonej ziemi – każda reforma, nowelizacja, każdy poważniejszy ruch, okupiony jest potężną polityczną awanturą. A jeśli coś można zrobić w sposób bezkonfliktowy i przynoszący partii wyłącznie korzyści, inercja, chaos wewnętrzny, spiętrzenie rozmaitych ambicji różnych polityków sprawiają, że na ogół dzieje się inaczej.
Dlatego już podczas sporu o Trybunał Konstytucyjny prócz osób, które po cichu kontestowały linię polityczną partii, znalazł się europoseł Kazimierz Michał Ujazdowski, który otwarcie skrytykował działania PiS. Podczas sporu o nowe regulacje dotyczące dostępu dziennikarzy do Sejmu były zastępca rzecznika prasowego PiS Krzysztof Łapiński również publicznie i pod nazwiskiem krytykował działania swojej partii. Po awanturze z głosowaniem nad budżetem list do swoich sympatyków napisał wicepremier Jarosław Gowin, który jest prezesem Polski Razem, która wraz z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry przyłączyła się do Zjednoczonej Prawicy pod dowództwem Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego. W liście, prócz pochwał pod adresem dobrych i potrzebnych zmian w Polsce, znalazła się całkiem otwarta krytyka tego, co działo się w Sejmie. – Naszym zadaniem jest wsłuchanie się w głos większości Polaków, dla których eskalacja sporu politycznego jest nie tylko niezrozumiała, ale budzi w nich niepokój i osłabia zaufanie do polityków – napisał Gowin do działaczy Polski Razem.
Właśnie ten ostatni przedświąteczny kryzys spotkał się z największym chyba dotąd oporem wewnętrznym w PiS. Dla coraz większej liczby polityków „kwestia smaku" zaczyna być dużym problemem.