Albo Komisja Europejska zmieni dyrektywę o delegowaniu pracowników w Unii, albo Paryż przestanie ją stosować – takie ultimatum postawił francuski premier. Rządzący socjaliści próbują ścigać się z populistycznym Frontem Narodowym i na Unię Europejską zrzucić odpowiedzialność za kryzys gospodarczy i wysokie bezrobocie.
1 lipca weszła w życie ustawa o działalności gospodarczej (tzw. loi Macron), która znacznie ogranicza swobodę świadczenia usług transportowych. Bruksela już się nią zainteresowała i zażądała od Paryża wyjaśnień, bo ma podejrzenia, że nowe prawo jest niezgodne z unijnymi przepisami o zakazie dyskryminacji ze względu na kraj pochodzenia. Teraz premier Manuel Valls szantażuje Unię pracownikami delegowanymi. Francja już w styczniu tego roku, razem z Niemcami, Austrią, Belgią, Luksemburgiem, Holandią i Szwecją, zaapelowała w liście do Komisji o zmiany zasad delegowania pracowników.