Podczas kampanii wyborczej Trump bardzo krytycznie wypowiadał się o porozumieniach o wolnym handlu zawartych dotychczas przez USA, obwiniając je m.in. o odpływ miejsc pracy dla Amerykanów. UE chciała zakończyć negocjacje w sprawie Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) jeszcze przed zmianą władzy w Stanach Zjednoczonych, ale już od kilku miesięcy wiadomo było, że to nierealne.
W Brukseli trzymano kciuki za zwycięstwo Hilary Clinton, która choć również dystansowała się do porozumień o wolnym handlu, to można było oczekiwać, że nie przekreśli kilku lat negocjacji TTIP. Wygrana Trumpa w zgodnej ocenie ekspertów, a także Komisji Europejskiej, oznaczać będzie zawieszenie negocjacji.
"Oczekiwanie, że będzie jakiś rodzaj przerwy w działaniach negocjacyjnych, jest naturalne. Nowa administracja musi się zainstalować, przyjąć stanowisko (w sprawie TTIP) i zobaczymy wtedy gdzie jesteśmy" - mówił w środę w Brukseli wiceszef Komisji Europejskiej ds. inwestycji i konkurencyjności Jyrki Katainen.
Zwrócił uwagę, że wypowiedzi Trumpa wskazują na to, że jest on przeciwko wolnemu handlowi, ale powiązanemu z administracją biznesowi raczej będzie zależało na umowie z UE. "Nie można tego bagatelizować" - wskazał. Dodał przy tym, że ekonomiczne i geopolityczne powody, dla których rozpoczęto negocjacje, się nie zmieniły.
Komisja Europejska chce do końca roku podsumować stan prac nad TTIP z obecną administracją USA. "Jest jasne, że będzie naturalna przerwa w negocjacjach. To stałoby się niezależnie od tego, jaka byłaby administracja w USA" - mówiła unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem. Przyznała przy tym, że nie jest w stanie przewidzieć, jak długo ta przerwa potrwa.