Zastępcy ambasadorów krajów Unii, którzy przygotowują posiedzenia ministrów w Radzie UE, przegłosowali dziś stanowisko w sprawie reformy dyrektywy gazowej, którą Komisja Europejska zaproponowała w celu zablokowania budowy Nord Stream 2 w kształcie zaplanowanym przez Rosjan i Niemców. Obóz przeciwników Nord Stream 2 z Polską na czele (i wsparciem amerykańskiej dyplomacji) potrzebował przeciągnięcia na swoją stronę Francji, Włoch i Hiszpanii. W środę wieczorem [6.02] w „Sueddeutsche Zeitung” pojawiły się zaskakujące przecieki z Paryża, że Francja szykuje się do porzucenia Niemiec w sprawie gazociągu, a potem w niejasnych komunikatach nie zaprzeczał temu wprost francuski MSZ.
A jednak Francja i Niemcy przedstawiły dziś wspólny projekt nowelizacji (prace nad nim trwały od wczoraj), który – w ocenie zachodnich dyplomatów – jest raczej bezpieczny dla Nord Stream 2. Skąd zatem całe zamieszanie ze strony Paryża? Czy Francuzi wytargowali coś w zamian od Niemiec, by pozostać z nimi w mniejszości blokującej projekt w wersji groźnej dla Nord Stream 2? Czy to był tylko dyplomatyczny teatr? Pytani przez nas dyplomaci z kilku krajów UE gubili się w domysłach. Francja nie ujawniała swoich motywów.
– Decyzja, by dać zielone światło dla prac, to jednak wynik presji Francji na Berlin – pociesza jeden z przeciwników Nord Stream 2.
Taktyczna zgoda Warszawy
Zaproponowane jesienią 2017 r. przepisy rozszerzyłyby o gazociągi łącznikowe (wiodące spoza Unii) reguły UE, które nakazują rozdzielenie roli dostawcy gazu oraz operatora rurociągów (docelowo chodzi o rozdział właścicielski). Gazprom musiałby wtedy dopuścić do Nord Stream 2 inne firmy zainteresowane transportem, a przesył rurą z Rosji przez Bałtyk do Niemiec byłby podporządkowany niezależnemu operatorowi.
Pierwotna wersja dyrektywy gazowej uczyniłaby inwestycję w Nord Stream 2 znacznie mniej atrakcyjną dla Gazpromu – zdaniem części ekspertów zagroziłoby nawet budowie drugiej nitki, ale na pewno uczyniłaby ją o wiele mniej opłacalną. A nawet gdyby nowa rura bałtycka powstała, to – m.in. w opinii analityków cytowanych w tych dniach przez rosyjskie media - nowe przepisy potencjalnie ograniczyłyby planowany teraz przesył gazu z Gazpromu i tym samym wymuszałaby pozostawienie większego tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę.