Tematyka wydarzeń na Białorusi zdominowała sesję plenarną „30 lat wolności – sukcesy i porażki Europy Środkowej". Bo o ile większość krajów regionu może świętować kolejne rocznice odzyskania niezależności, to przecież nie wszystkim się to udało. Odwrotnie, zaraz za naszą wschodnią granicą wyrósł Europie prawdziwy dyktator.
Co gorsza, jak zauważył Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej" i moderator dyskusji, Europa, Zachód, państwa regionu powinny mieć trochę poczucie winy, że przez lata tolerowały wyczyny tak brutalnego polityka. – A dziś Białoruś domaga się wolności i naszym obowiązkiem jest na ten głos odpowiedzieć – mówił Chrabota.
Jakie sankcje
Kwestia, jaka to powinna być odpowiedź, wcale nie jest taka prosta i jednoznaczna. Jak podkreślał Aleksander Milinkiewicz, kanclerz Wolnego Uniwersytetu Białoruskiego, najważniejsze jest konsekwentne wsparcie narodu białoruskiego.
– Nie sądzę, by kraje ościenne ponosiły winę za sytuację na Białorusi, to my musimy obalić dyktatora, odzyskać wolność bez pomocy z zewnątrz – podkreślał Milinkiewicz. – Dziś rodzi się nasz naród tłumiony przez wieki, pod wieloma względami. Bunt młodzieży to nasza szansa na przyszłość, nie możemy tego zaprzepaścić. To nasze najważniejsze zadanie. Jeśli chodzi o reakcję krajów Zachodu, to oczekiwalibyśmy przede wszystkim konsekwencji. Nie może być tak, jak w latach poprzednich, że gdy Łukaszenko wykonywał jeden gest dobrej woli, Zachód szybko zapominał o białoruskich demokratach i pozostawiał nas samych sobie – podkreślał.
Najbardziej delikatna wydaje się sprawa potencjalnych sankcji. – Osobiście opowiadałbym się za czymś w rodzaju moralnych sankcji wobec Łukaszenko i jego ekipy. Nie wyobrażam sobie jednak szerokich sankcji ekonomicznych, bo to uderzyłoby w społeczeństwo. Można izolować dyktatora, ale nie można zapomnieć, że w kraju żyje 9 mln ludzi – zaznaczył kanclerz.