Rentowność polskich dziesięciolatek skoczyła w czwartek z 1,82 proc. do 1,94 proc. Jeszcze na początku maja była ona w okolicach 1,7 proc., a w połowie kwietnia wynosiła 1,45 proc. Wzrost rentowności dotknął jednak nie tylko polskie papiery. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich przebiła w czwartek 1,7 proc., niemieckich doszła do minus 0,1 proc. W ostatnich tygodniach powyżej zera wzrosły rentowności papierów dziesięcioletnich: Austrii, Finlandii, Francji oraz Niderlandów. Rentowność brytyjskich dziesięciolatek skoczyła w czwartek do 0,92 proc. z 0,81 proc. i był to jej najszybszy wzrost od marca 2020 r.

Zwyżki rentowności przyspieszyły po środowej publikacji danych o inflacji w USA, która wyniosła w kwietniu 4,2 proc. r./r. i była najwyższa od 2008 r.

Obawy przed przyspieszającą w USA inflacją dawały się w czwartek mocno we znaki globalnym giełdom. Kolejny dzień z rzędu traciły indeksy azjatyckie. Japoński Nikkei 225 spadł o 2,4 proc., a tajwański Taiex zniżkował o 1,5 proc. (przez ostatnie trzy sesje spadł aż o 9 proc.). Spadki szybko objęły też Europę. Niektóre indeksy, takie jak włoski FTSE MIB, brytyjski FTSE 100 czy niemiecki DAX spadały po ponad 2 proc. Późnym popołudniem spadki w Europie jednak mocno wyhamowały. WIG20 tracił wówczas tylko 0,8 proc. Amerykański Nasdaq Composite zaczął środową sesję od wzrostu o 1,1 proc., po tym jak dzień wcześniej zniżkował o 2,7 proc.

– Ten rok będzie wielką bitwą pomiędzy „byczym" otwieraniem gospodarek, masową stymulacją a z drugiej strony z ich skutkami inflacyjnymi – wskazuje Jim Reid, strateg Deutsche Banku. – Należy się spodziewać powtarzających się okresów podwyższonej zamienności. Wciąż silnie skłaniam się ku obozowi inflacyjnemu, ale ta bitwa jest we wczesnych stadiach, a obóz przeciwny będzie mógł w nadchodzących miesiącach nadal wykorzystywać argument o tymczasowości inflacji – dodaje.