Gdynia 2018: „Kler” wywołuje wielkie emocje przed premierą

„Kler” to z pewnością najgłośniejszy film tego festiwalu. Przyćmił nawet tak ważne wydarzenia, jak pokazy znakomitej „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego czy powrót na ekran Adasia Miauczyńskiego w nowym obrazie Marka Koterskiego „7 uczuć”. I trudno się dziwić. Wojciech Smarzowski przebił kolejny narodowy balon, dotknął spraw najboleśniejszych: pedofilii, ale też generalnie kondycji polskiego Kościoła.

Aktualizacja: 19.09.2018 14:06 Publikacja: 19.09.2018 13:15

Gdynia 2018: „Kler” wywołuje wielkie emocje przed premierą

Foto: YouTube/Kino Świat

„Kler” budził ogromne emocje jeszcze zanim się pojawił. Wzmacniał je zwiastun przygotowany przez Kino Świat. Może bardzo komercyjny, ale dla filmu ogromnie krzywdzący – wtłaczający  poważny, mądry obraz w ramy niemal gangsterskiej komedii. Nic dziwnego, że w sieci pojawiły się porównania „Kleru” do ostatnich filmów Patryka Vegi. Z drugiej strony atmosferę podgrzewały krytyczne komentarze i wypowiedzi księdza Tadeusza Isakiewicza-Zalewskiego, nie mówiąc o oświadczeniach kilku ekspertów zapewniających, że byli przeciwni finansowaniu tego tytułu przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.

W Gdyni, gdzie obowiązuje internetowy system rejestracji na seanse, dostanie się na jeden z sześciu pokazów filmu graniczy niemal z cudem. Wczoraj na pokazie prasowym, który odbywał się w Gdyńskim Centrum Filmowym zameldowali się w komplecie krytycy, a w Multikinie, gdzie „Kler” był wyświetlany jednocześnie na dwóch ekranach, cały hol wypełnił zwarty tłum. Trudno było się przecisnąć nawet tym szczęśliwcom, który zdążyli kupić bilet. Przyszli bowiem również widzowie, którzy liczyli, że w salach pozostaną jakiekolwiek wolne miejsca.

„Kler” to z pewnością najgłośniejszy film tego festiwalu. Przyćmił nawet tak ważne wydarzenia, jak pokazy znakomitej „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego czy powrót na ekran Adasia Miauczyńskiego w nowym obrazie Marka Koterskiego „7 uczuć”. I trudno się dziwić. Wojciech Smarzowski przebił kolejny narodowy balon, dotknął spraw najboleśniejszych: pedofilii, ale też generalnie kondycji polskiego Kościoła.

Po seansach na widowni najpierw panowała cisza, potem zrywały się brawa.

W czasie konferencji prasowej, która została skrócona z powodu odbywającej się wieczorem Gali Nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Wojciech Smarzowski odpowiadał na pytania dość lakonicznie.

— Właściwie wszystko, co miałem do powiedzenia, powiedziałem w filmie — stwierdził na początku. — Chciałbym, żeby finanse Kościoła były przejrzyste, żeby Kościół nie ukrywał pedofilii. To oczywiste sprawy.

Całą złożoność tych problemów pokazał w filmie. Pytany o motywy podjęcia tego tematu, odparł: — Żaden ksiądz nigdy mnie nie molestował. Zacząłem myśleć o takim filmie, kiedy moje dzieci poszły do szkoły.

Opowiadał też o trudnościach zebrania budżetu na produkcje takie jak „Wołyń” czy „Kler” i o poszukiwaniu miejsc, w których mogłyby zostać nakręcone zdjęcia:

— Próbowaliśmy znaleźć obiekty sakralne w Polsce, ale poddaliśmy się. Nie jesteśmy dziećmi. Wiedzieliśmy, że tu zgody nie otrzymamy. Rozważaliśmy wykorzystanie desakralizowanych kościołów, głównie na ziemiach poniemieckich, ale ich adaptacja byłaby zbyt kosztowna. Dlatego przenieśliśmy zdjęcia do Czech.

Głos na konferencji zabrali aktorzy:

— Dla mnie jest istotne, że w tym scenariuszu został poruszony nie tylko problem pedofilii, ale również inne problemy, z którymi się boryka Kościół, ale również wierni.

— A ja idę swoją drogą. Jest niezgoda i gniew na zamiatanie pedofilii pod dywan. To temat przez wiele lat był tematem tabu. Ostatnio pojawiło się na ten temat wiele artykułów. Była wizyta papieża w Irlandii, była afera w Pensylwanii — mówił Arkadiusz Jakubik i dodał. — Mam kumpla w Strzelcach Opolskich. Mieszkał na tym samym osiedlu, co ja w Strzelcach Opolskich. I dopiero po 25 latach rodzice dowiedzieli się dlaczego sobie zmarnował życie, dlaczego miał problemy z osobowością, psychiką. Wyszło wtedy na jaw, że w parafii Świętego Wawrzyńca był ksiądz, który mu to życie w czasie wspólnych wyjazdów ministrantów zmarnował. I on teraz czeka bardzo na ten film. I ten film powstał także dlatego, żeby walczyć o prawa tych wszystkich pokrzywdzonych ludzi, o których Kościół nie pamięta.

Pod koniec konferencji ktoś spytał Smarzowskiego, czy planuje zrobienie filmu, w którym nie będzie pokazywał paskudnego świata.

— Nie wiem — odpowiedział reżyser.

I chyba trudno się spodziewać, by zrobił komedię romantyczną. Naszych polskich grzechów starczy mu jeszcze na niejeden mądry, bolesny film. A dowiódł już niejednokrotnie, że odwagi do podejmowania trudnych tematów też mu nie brakuje.

A już w przyszłym tygodniu widzowie będą mogli „Kler” obejrzeć w kinach całej Polski. Oby wywołał nie histerię, lecz rzeczową, poważną dyskusję.

„Kler” budził ogromne emocje jeszcze zanim się pojawił. Wzmacniał je zwiastun przygotowany przez Kino Świat. Może bardzo komercyjny, ale dla filmu ogromnie krzywdzący – wtłaczający  poważny, mądry obraz w ramy niemal gangsterskiej komedii. Nic dziwnego, że w sieci pojawiły się porównania „Kleru” do ostatnich filmów Patryka Vegi. Z drugiej strony atmosferę podgrzewały krytyczne komentarze i wypowiedzi księdza Tadeusza Isakiewicza-Zalewskiego, nie mówiąc o oświadczeniach kilku ekspertów zapewniających, że byli przeciwni finansowaniu tego tytułu przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
„Perfect Days” i "Anselm" w kinach. Wim Wenders uczy nas spokoju