Nie żyje wybitny aktor Alan Rickman

W Londynie zmarł Alan Rickman, jeden z najciekawszych aktorów brytyjskich, profesor Snape z „Harry’ego Pottera”. Ujmujący człowiek, który uśmiechem i brakiem jakichkolwiek pozy zjednywał sobie dziennikarzy i widzów.

Aktualizacja: 14.01.2016 16:04 Publikacja: 14.01.2016 12:55

Nie żyje wybitny aktor Alan Rickman

Foto: AFP

Urodził się 21 lutego 1946 roku w Londynie. Rósł z dala od sztuki. Jego matka, po śmierci męża, samotnie wychowywała czwórkę dzieci. Rickman zawsze opowiadał o tym, że z trudem wiązała koniec z końcem. Nie było pieniędzy na kino, rozrywki.

– Ale na szczęście jest jeszcze wyobraźnia – powiedział mi w wywiadzie. – Wielu aktorów pochodzi z klasy robotniczej. Marzyć może każdy i czasem te marzenia się spełniają. Ja pokochałem świat teatru, występując w szkolnych przedstawieniach. Anglia ma bardzo silne tradycje teatralne, a nauczyciele brytyjscy uwielbiają wystawiać z uczniami sztuki. I właśnie wtedy odkryłem, że scena dawała mi radość i wzmacniała we mnie poczucie własnej wartości.

Występował w teatrach londyńskich, w 1977 roku dołączył do Royal Shakesperae Company. Kochał teatr, wracał na na scenę nawet wówczas, gdy już był gwiazdą kina.

– Karierę filmową też zawdzięczam teatrowi – śmiał się. – W drugiej połowie lat 80. grałem Valmonta w „Niebezpiecznych związkach”. Miałem świetne recenzje i po cichu liczyłem, że Stephen Frears, przygotowując ekranizację tej sztuki, zaprosi mnie na zdjęcia próbne. Może nawet poczułem ukłucie w sercu, gdy dowiedziałem się, że dał tę rolę Malkovichowi. Ale potem graliśmy spektakl w Nowym Jorku i dwa tygodnie później dostałem propozycję zagrania filmie. W „Szklanej pułapce”.
Miał już wtedy ponad 40 lat. Spytałam go kiedyś, czy nie żal mu było ról, które mógł wyczarować na ekranie jako młody człowiek.
– Niczego nie było mi nigdy żal — odpowiedział. – Każdy ma swój los i swoje tempo. Daniel Radcliffe zaczął grać Harry’ego Pottera w wieku 12 lat. A jako dojrzały chłopak toczył niełatwe boje, żeby nadał istnieć jako aktor. A ja nie grałem długo, a teraz nie narzekam na brak propozycji. Poza tym zawsze sobie myślę, że miałem ogromne szczęście, że w ogóle trafiłem do kina.
Rickmana pokochali wszyscy, choć filmy „Szklana pułapka”, a potem w „Robin Hoodzie. Książę złodziei” sprawiły, że początkowo przypięto mu aktora specjalizującego się w czarnych charakterów. Ale potem zagrał dziesiątki innych ról, choby w „Rozważnej i romantycznej”. Wreszcie stał się Snapem z „Harry’ego Pottera”.

– Jestem z tego bardzo dumny – mówił. – Kocham ten cykl. Wychowały się na nim dwa pokolenia dzieci. To wielka sprawa móc kształtować wyobraźnię młodych ludzi. A „Harry Potter” był propozycją z najwyższej półki. Literaturą pięknie napisaną przez Rowling i wspaniale zekranizowaną przez kilku reżyserów.
Alan Rickman stanął też po drugiej stronie kamery. W 1995 roku wyreżyserował pierwszy film – Zimowego gościa”, potem powstał jeszcze „A Little Chaos”.

– Przez całe lata, pracując przy „Harry’m Potterze” nie mogłem myśleć o własnym filmie – mówił mi. – Kontrakt nie pozwalał mi wyłączyć się z pracy na rok-półtora, a przynajmniej tyle musi swojemu dziełu poświęcić reżyser. Ale dzięki zwłoce, mój film zyskał wspaniałą aktorkę. Kilka lat temu Kate Winslet była jeszcze za młoda, by zagrać ogrodniczkę króla Ludwika XIV.
Nie lubił szumu, jaki otacza dzisiaj aktorów. Próbował unikać rozgłosu. Chciał, żeby widzowie oglądając film myśleli o bohaterze, a nie o tym, co on sam – Alan Rickman – jadł rano na śniadanie i dokąd pojechał z żoną na urlop. Zawsze podkreślał, że nie jest celebrytą. lecz aktorem. Brytyjskim aktorem, nie gwiazdą Hollywoodu – dodawał.

Nigdy nie dostał Oscara, miał tylko jeden Złoty Glob. Ale ważniejsza była miłość widzów. A tej nigdy mu nie brakowało.
Kilka lat temu Alan Rickman był w Polsce. W Bydgoszczy, podczas festiwalu Camerimage odebrał nagrodę aktorską im. Krzysztofa Kieślowskiego. Jakże pięknie wówczas mówił o polskim mistrzu:
– Odkryłem dla siebie Kieślowskiego, kiedy byłem studentem szkoły teatralnej. Ja wtedy dopiero zaczynałem poznawać cudowny świat kina europejskiego. Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie „Krótki film o zabijaniu”. Toczyły się dyskusje na temat kary śmierci. Zbrodnia, kara, prawo do odbierania czyjegoś życia, cała filozofia zemsty i wybaczenia — te tematy wydawały mi się pasjonujące. A potem było jeszcze „Podwójne życie Weroniki”. Piękny film o tym, co nieodgadnione. O duszy. To były bardzo ważne doświadczenia.

Rickman od 1965 roku był związany z Rimą Horton. Poznali się jako nastolatkowie, przeżyli raz całe życie. Pobrali się w 2012 roku.

Alan Rickman zmarł w Londynie w wieku 69 lat. Pokonał go rak. Dzisiaj informację tę potwierdziła jego rodzina.

W rozmowie z brytyjskim „Guardianem” powiedział kiedyś: –Film, sztuka teatralna, muzyka, książka są ważne. Mogą zmienić świat.

Zobacz także:

Urodził się 21 lutego 1946 roku w Londynie. Rósł z dala od sztuki. Jego matka, po śmierci męża, samotnie wychowywała czwórkę dzieci. Rickman zawsze opowiadał o tym, że z trudem wiązała koniec z końcem. Nie było pieniędzy na kino, rozrywki.

– Ale na szczęście jest jeszcze wyobraźnia – powiedział mi w wywiadzie. – Wielu aktorów pochodzi z klasy robotniczej. Marzyć może każdy i czasem te marzenia się spełniają. Ja pokochałem świat teatru, występując w szkolnych przedstawieniach. Anglia ma bardzo silne tradycje teatralne, a nauczyciele brytyjscy uwielbiają wystawiać z uczniami sztuki. I właśnie wtedy odkryłem, że scena dawała mi radość i wzmacniała we mnie poczucie własnej wartości.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
„Perfect Days” i "Anselm" w kinach. Wim Wenders uczy nas spokoju